Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/445

Wystąpił problem z korektą tej strony.

mieszkańców, żeby wyszukali tych naczyń, prosi Diodora żeby mu dał list do swego krewnego: nigdy mu czas dłuższym nie zdawał się, jak kiedy tych naczyń srebrnych wyglądał. Diodor, staranny i skrzętny człowiek, który chciał swoje zachować, napisał do swego krewnego, żeby posłańcom Werresa odpowiedział, że przed kilką dniami te czasze do Lilybeum posłał. Sam tymczasem na bok się uchylił: wolał na jakiś czas z domu się oddalić, niż pozostawszy owe arcydzieła sztuki utracić. Gdy o tem Werres usłyszał, tak się rozzłościł, iż wszyscy rozumieli że istotnie oszalał i wpadł w wściekłość. Nie mogąc wydrzeć tych naczyń, sam głosił że mu piękne naczynia Diodor porwał; groził nieobecnemu Diodorowi; wykrzykiwał publicznie, od łez czasem wstrzymać się nie mógł. Czytaliśmy w bajkach o Erifili tak pożądliwej, iż gdy ujrzała naszyjnik, jeśli się nie mylę, ze złota i drogich kamieni, pięknością jego uniesiona, męża zdradziła i na śmierć wydała. Podobna Werresa żądza była, w tem jeszcze gwałtowniejsza i do szaleństwa zbliżona, że Erifila zapragnęła co widziała, jego zaś żądze nie tylko wzrok, ale słuch podniecał.
XIX. Każe Diodora po całej prowincyi szukać. Ale on zwinął już był chorągiewkę i z Sycylii się z naczyniami wyniósł. Żeby go jakim sposobem na powrót do prowincyi zwabić, wymyślił fortel, jeśli to fortelem nazwać można, a nie raczej szaleństwem: naprawia jednego z psów swoich, który oświadcza że chce Diodora o sprawę gardłową zapozwać. Zdawało się zrazu wszystkim dziwną rzeczą, żeby Diodor człowiek najspokojniejszy, od wszelkiego podejrzenia nie tylko występku, ale nawet najmniejszego przewinienia daleki, miał co złego popełnić; potem jasno się okazało, że to wszystko działo się dla owych srebrnych naczyń. Werres nie waha się z rozkazem podania skargi; wtedy po raz pierwszy, jak mi się zdaje, przyjął skargę na nieobecnego. Rozgłosiło się po całej Sycylii, że dla żądzy rzniętego srebra ludzi o sprawę gardłową pozywają, nie tylko obecnych, ale nawet nieobecnych. Diodor w sukni żałobnej biegał po Rzymie do opiekunów i przyjaciół, co się stało wszystkim opowiadał. Do Werresa ojciec i przyjaciele ostre listy pisali, żeby się zastanowił co czyni, jak daleko z Diodorem zaszedł; że rzecz jest głośna i ściąga nienawiść, że chyba oszalał; że obwinienie o ten jeden występek zgubić go może, jeśli się nie obaczy. Werres szanował jeszcze ojca, jeżeli nie jako ojca, to jako człowieka; w sądownictwie jeszcze się