Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/466

Wystąpił problem z korektą tej strony.

stwo; ponieważ na człowieka niewinnego, na sprzymierzeńca i Przyjaciela naszego, niesłychany i szczególniejszy rodzaj udręczenia wymyślił.
Co się zaś tyczy wykroczenia popełnionego na posągu R. Marcella, nie wiem co o niem powiedzieć, jakiem je nazwać imieniem. Co to miało znaczyć? Może dla tego że Marcellus był ich patronem? — I coż ztąd? powiesz, co mi to za tytuł? — Czy tedy miał być tarczę klientów i przyjaciół, czy też narzędziem ich męki? Albo może chciałeś przez to pokazać, że przeciw twojej przemocy niemasz żadnej w patronach obrony? Kto tego nie wie, że władza obecnego łotra więcej może od patronatu zacnych, ale nieobecnych ludzi? Albo może dałeś przez to do zrozumienia jaka jest twoja szczególniejsza zuchwałość, pycha, zarozumiałość? Pewnie myślałeś że potrafisz przyćmić nieco blask Marcellów. Już tedy teraz Marcellowie nie są patronami Sycylianów: Werres na ich miejsce nastąpił. Jakążeś tak wielką cnotę lub godność w sobie upatrzył, żeś chciał tak chlubne prawo patronatu nad tak znakomitą prowincyą przenieść na siebie, a odjęć je najdawniejszym i niezaprzeczonym patronom? Mógłżebyś, będąc tak ograniczonym,niecnym, gnuśnym, nie mówię nad całą Sycylią, ale nad jednym najnędzniejszym Sycylianinem prawo patronatu utrzymać? ty, któremu posąg Marcella służył za szubienicę na klienta Marcellów, ty, coś pomnik na cześć jego wzniesiony obrócił na narzędzie męki tych, którzy mu tę cześć wyrządzili! Co, myślałeś, stanie się potem z twojemi posągami? czy to, co się już stało? Albowiem Tyndaritanie, skoro się dowiedzieli że Werres dostał następcę, posąg jego, który sobie obok Marcellów na wyższym nawet postumencie postawić kazał, zrzucili.
XL1I. Dał ci przeto los Sycylianów K. Marcella za sędziego, żebyśmy jego sumienności ciebie związanego i skrępowanego oddali, za to żeś Sycylianów za swojej pretury na jego posągu przywiązywał. Naprzód, sędziowie, mówił Werres że Tyndaritanie przedali posąg Merkuriusza obecnemu tu K. Marcellowi Eserninowi, i miał nadzieję że dla jego miłości Marcellus to przyświadczy. Zdawało mi się to niepodobnem do prawdy, żeby młodzieniec w tak znamienitym domu urodzony, patron Sycylii, pozwolił obarczyć się takiem przestępstwem; tak jednak wszystko przewidziałem, takie środki ostrożności obmyśliłem, iż, choćby się nawet znalazł taki, coby chciał