Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/47

Ta strona została przepisana.
MOWA
ZA PUBLIUSZEM KWINCYUSZEM

I. Dwie są rzeczy w naszej Rzeczypospolitej, które najwięcej mogą, a te obie teraz przeciwko nam walczą: silne plecy i wymowa. Ta, K. Akwilliuszu[1], czyni mię nieśmiałym, tamta bojaźliwym. Jeżeli mię to poniekąd niepokoi, aby wymowa Kw. Horteniusza, nie pomieszała mi szyków w mówieniu, niepomału się także obawiam, aby silne plecy, jakie ma Sex. Newiusz po sobie, nie zaszkodziły P. Kwincyuszowi. Nie zdawałoby się, aby nam należało utyskiwać tak bardzo na to, że oni mają te zalety w najwyższym stopniu, gdybyśmy je przynajmniej w miernym posiadali. Ale rzecz tak się ma, że ja niedosyć mając wprawy, a mało talentu, z najwymowniejszym obrońcą zmierzyć się muszę, a P. Kwincyusz, człowiek małego znaczenia, żadnego majątku, przy szczupłej liczbie przyjaciół, z przeciwnikiem mającym silne bardzo wsparcie rozprawić się ma. I to nam także niedogodnie, że M. Juniusz, który przed tobą, Akwilliuszu, tej sprawy kilkakrotnie bronił, człowiek i w innych sprawach biegły,

  1. K. Akwilliusz Gallus został wyznaczony przez pretora Dolabellę do osądzenia tej sprawy. Pretor albo sam sądził sprawy cywilne, albo wyznaczał sędziego z listy obywateli mających prawo zasiadania w sądach, ułożonej przy wejściu w urzędowanie. Wyznaczony przez niego sędzia przybierał assessorów z głosem doradczym. Takimi byli w tej sprawie, L. Lucyliusz, P. Kwintyli s M. Marcellus, o których wzmianka w rozd. 17.