Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/502

Wystąpił problem z korektą tej strony.

niepodobne do wiary oskarżenie wybrany został, lub że bez podobnej przyczyny nagle z więzienia był wypuszczony, lub że tego sposobu zdzierstwa na nim tylko jednym Werres chciał użyć i doświadczyć, a nie wszystkich majętnych Sycylianów tem co go spotkało zastraszyć.
X. Mówiąc teraz o jego sławie wojennej, życzę sobie, sędziowie, żeby mi podpowiedział, jeżeli co pominę. Zdaje mi się żem już wyliczył wszystkie jego czyny, te mianowicie które się ściągają do obawy wojny z niewolnikami; nic przynajmniej umyślnie nie opuściłem. Poznawszy już jego przezorność, pilność, czujność, dozór i obronę prowincyi, trzeba przedewszystkiem żebyście wiedzieli, ponieważ jest wiele rodzajów wodzów, do jakiego on należy. W takim niedostatku wielkich wodzów wiele na tem zależy, żeby zalety takiego bohatyra dłużej wam tajne nie były. Nie jest tu mowa ani o roztropności Kw. Maxyma, ani o szybkości w działaniach wojennych starszego Afrykana, ani o szczególniejszej młodszego przezorności, ani o taktyce i groźności Paula, ani o zapale i waleczności Mariusza, ale o przymiotach innego zupełnie rodzaju wodza, które, żeby je troskliwie dla Rzeczypospolitej zatrzymać i zachować, proszę, poznajcie.
Co do trudów pochodu, które w życiu wojskowem są nader wielkie, a mianowicie w Sycylii nieuchronne, posłuchajcie, sędziowie, jak on sobie te trudy mądrze, oględnie ulżyć, a nawet uprzyjemnić potrafił. Naprzód w porze roku zimowej, dla ochrony od wielkiego zimna, nagłych odmian powietrza, rzek wylewów, taki sobie sposób obmyślił. Miasto Syrakuzę wybrał, którego, jak wiecie, takie jest położenie, taka natura miejsca i nieba, że niemasz dnia tak niepogodnego i pochmurnego, w którymby ludzie choć krótko słońca nie widzieli. Tam dzielny nasz wódz przepędzał miesiące zimowe, ale tak że nie łatwo go było widzieć wychodzącego z łóżka, coż dopiero z domu: krótkie dni tej pory roku na ucztach, długie nocy na sprośnej i wszetecznej trawił rozpuście. Za nadejściem zaś wiosny, której początek nie od zawiania wiatru zachodniego, ani od wnijścia jakiej gwiazdy rachował, ale mniemał że wiosna wtenczas dopiero zaczyna się, kiedy rozkwitłą różę zobaczył, do pracy się zabierał, a w swych pochodach tak wytrwałym i niestrudzonym się okazywał, że go nikt siedzącego na koniu nie widział.
XI. Bo obyczajem królów Bitynii kazał się nosić ośmiu ludziom