Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/52

Ta strona została przepisana.

i niedziw że jego rady używał, gdy mniemał że jego pomoc miał na pogotowiu. Nie tylko mu bowiem w Gallii przyobiecał, ale i w Rzymie codzień powtarzał, że na pierwsze jego skinienie pieniądze odliczy. Widział przytem Kwincyusz, że Newiusz mógł to uczynić, rozumiał że był powinien; żeby zaś miał go zwodzić, gdy żadnej przyczyny do zwodzenia nie było, nie mniemał: jak gdyby tedy miał w domu pieniądze, Skapulom wypłacić przyobiecał. Uwiadamia o tem Newiusza, prosi aby się w słowie uiścił. Wtedy dopiero ten poczciwy człowiek (boję się by nie myślał że żartuję z niego, gdy go już drugi raz uczciwym człowiekiem nazywam), widząc go przywiedzionym do ostatniej cieśni, chcąc w tej właśnie chwili zmusić go do przyjęcia swoich warunków, wręcz oświadczył że mu ani szeląga nie da, jeżeli wprzód w interesach i rachunkach spółki do ładu z nim nie przyjdzie, i nie przekona się że żadnego sporu mieć z nim nie będzie. «Potem to zobaczymy, rzecze mu na to Kwincyusz, a tymczasem chciałbym żebyś się postarał, jeżeliś łaskaw, dotrzymać coś mi przyobiecał.» Newiusz odpowiada, że nie uczyni tego pod żadnym warunkiem, co się zaś tyczy jego obietnicy, tak go ta mało obchodzi, jak gdyby przy oszacowaniu na licytacyą puszczonych rzeczy, na rozkaz właściciela postąpić cenę obiecał. Przerażony tym zawodem Kwincyusz, otrzymuje od Skapulów kilka dni cierpliwości, do Gallii posyła z poleceniem przedania puszczonych na licytacyą majętności, w gorszym czasie nieobecny przedaje, i tym sposobem zaspakaja Skapulów wśród dość niekorzystnych dla siebie okoliczności. Sam wtedy Newiusza wzywa, aby, ponieważ sądzi że o niektóre rzeczy spór zajść może, o to się postarał, iżby cała ta sprawa jak najprędzej i z jak najmniejszą przykrością załatwiona była. Stawi Newiusz swego przyjaciela, M. Trebelliusza, my naszego spólnego przyjaciela, który się wychował w domu Newiusza, i z którym ścisłą miał zażyłość, krewniaka naszego, Sex. Alfena. Ale żadnym sposobem zgodzić się nie można było, dla tego że Kwincyusz mierną tylko szkodę chciał ponieść, Newiusz na miernym obłowie nie przestawał. Od tego tedy czasu rzecz taki wzięła obrót, że do sądu przyjść miała. Po kilkakrotnem sprawy odroczeniu, na czem zeszło niemało czasu, w którym nic nie sprawiono, stawi się na termin Newiusz.
VI. Proszę cię, K. Akwilliuszu, i was, którzy w tym sądzie zasiadacie, o pilną uwagę, abyście ten szczególniejszy rodzaj podstępu i nowy sposób podejścia poznać mogli. Newiusz powiada, że