Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/53

Ta strona została przepisana.

puścił swe dobra w Gallii na licytacyą, przedał co mu się zdawało, postarał się aby mu spółka winną nie była, że ani będzie żądał stawienia w sędzię rękojmi, ani sam jej złożyć nie obiecuje; jeśliby zaś Kwincyusz miał z nim co do czynienia, sprawić mu się nie odmawia. Ten chcąc obejrzeć swoje posiadłości w Gallii, nie żąda od niego na ten raz rękojmi: tak tedy strony rozeszły się, nie naznaczywszy sobie roków sądowych. Zabawił potem Kwincyusz blizko dni trzydzieści w Rzymie. Roków sądowych, jakie miał z innymi, otrzymuje przedłużenie, aby mógł bez przeszkody do Gallii pojechać, dokąd się też udaje, i Rzym opuszcza 30 stycznia, za konsulatu Scypiona i Norbana. Proszę ten dzień wyjazdu zachować w pamięci. L. Albiusz, syn Sexta, z plemienia Kwiryńskiego, zacny i bardzo godny człowiek, razem z nim pojechał. Gdy przybyli do tak zwanego brodu Wolaterry[1], napotykają tam poufałego przyjaciela Newiusza, L. Publicyusza, który mu młodych niewolników z Gallii na przedaż do Rzymu prowadził, a skoro tam przybył, zaraz Newiuszowi opowiedział, gdzie się z Kwincyuszem spotkał. Gdyby się o tem Newiusz od Publicyusza nie dowiedział, nie przyszłoby tak prędko do tego procesu. Wtedy Newiusz rozsyła niewolników do swoich przyjaciół, sam sprasza znajomych z przysionku Licyniusza, z pobliża jatek mięsnych, aby nazajutrz o godzinie drugiej stawili mu się przy tablicy Sextiusza[2]. Przychodzą w znacznej liczbie. Powołuje ich na świadków, jako P. Kwincyusz nie stanął, a on stanął. Na ogromnych dokumentach wyciskają ci zacni ludzie swoje pieczęci, potem się rozchodzą. Newiusz żąda od pretora Burriena, aby, stosownie do jego edyktu wolno mu było dobra zapozwanego zająć w posiadanie. Tak tedy kazał spisać na licytacyą majątek człowieka, z którym miał poufałą zażyłość, spółkę, powinowactwo, które za życia jego dzieci żadnym sposobem rozerwane być nie mogło. Taki postę-

  1. Wolaterra, miasto w Etruryi, z zamkiem na górze, moczarami, vada Volaterrana, od morza kilka mil odległego oddzielone. Strabo, V. Plinius, III, 5.
  2. Ten Sextiusz był zapewne jednym z wexlarzów, którzy do właściwych sobie zatrudnień łączyli rozliczne inne, jakiemi się teraz bankierowie, agienci giełdowi, kommissanci, notaryusze zajmują. Przy ich sklepach były wywieszone tablice, na których obwieszczenia przybijano. — Rzymianie liczyli dwanaście godzin od wschodu do zachodu słońca, dłuższych lub krótszych stosownie do pór roku; więc druga godzina wypada na jednę z rannych godzin.