Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/531

Wystąpił problem z korektą tej strony.

niczego się nie bojąc, o niczem się nie domyślając, zaraz przybiegają. Werres każe tych niewinnych, nieszczęśliwych ludzi okuć w kajdany. Błagają sprawiedliwości pretora, o przyczynę takiego z nimi obejścia pytają. Daje im za przyczynę, że flotę rozbójnikom wydali. Powstaje między ludem krzyk zadziwienia, że ten człowiek do tego stopnia jest śmiałym i zuchwałym, iż przypisuje innym przyczynę nieszczęścia, które się dla jego chciwości zdarzyło, albo że zwala na innych przestępstwo zdrady, kiedy sam jest za spólnika rozbójników miany, że nakoniec to obwinienie zjawiło się dopiero w piętnaście dni po stracie floty. Tymczasem pytano, gdzie Kleomenes, nie żeby go kto, jakkolwiek się sprawił, godnym kary śmierci za to nieszczęście osądził: bo co mógł Kleomenes począć? nie chcę bowiem nikogo bez słusznej przyczyny obwiniać. Go, mówię, mógł wielkiego Kleomenes dokazać, kiedy chciwość Werresa statki wypróżniła? Aż oto widzą go siedzącego obok pretora, i szepcącego' mu, jak miał zwyczaj, poufale do ucha. Oburzyło to wszystkich, że tak zacnych ludzi, przez swe miasta wybranych, w kajdany okuto, kiedy Kleomenes, spólnik jego niecnych i haniebnych uczynków, tak poufale z pretorem przestaje. Naprawiony jest na nich jako oskarżyciel niejaki Newiusz Turpio, za pretury K. Sacerdosa za różne przestępstwa skazany, człowiek dobrze dobrany do zuchwalstwa Werresa, który go w dziesięcinach, w sprawach gardłowych, we wszystkich szykanach, jako przesłannika zwykł używać.
XLU. Przybywają do Syrakuzy rodzice i krewni nieszczęśliwych młodzieńców, przerażeni nagłą o ich niedoli wiadomością. Widzą swych synów w okowach, dźwigających na szyi i karku łańcuchy chciwości Werresa należne. Stają, bronią, głos podnoszą, do sumienia twego, którego nigdy w niczem nie miałeś, przemawiają. Stanął ojciec Dexio z Tyndaris, szlachetnego rodu człowiek, twój gospodarz, w któregoś domu mieszkał, któregoś się gościem nazywał. Widziałeś przed sobą tego poważnego człowieka, obarczonego takiem nieszczęściem, a przecie ani cię łzy jego, ani wiek podeszły, ani prawo i imię gościnności, od zbrodni do jakiejkolwiek ludzkości nakłonić mogły. Ale po co wspominam prawa gościnności, mówiąc o tak okrutnej bestyi? Wiedząc że umieścił na liście oskarżonych nieobecnego Steniusa z Termów, gospodarza swego, którego dom. będąc gościem u niego, obdarł i wypróżnił, niewysłuchanego na gardło skazał, możnaż żądać od niego praw i obowiązków gościn-