Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/549

Wystąpił problem z korektą tej strony.

obywateli Rzymskich, którzy w Sycylii handel prowadzę, skłoniony świadectwy Walentynów, bardzo zacnych ludzi, wszystkich mieszkańców miasta Regium, i wielu Rzymskich rycerzy, którzy wtenczas w Messinie przypadkiem byli, postawiłem w pierwszej części procesu tylu świadków, że ta rzecz nikomu wątpliwą być nie mogła. Ale co mam teraz poczęć? Kiedy już tyle godzin o tym jednym szczególe, o dzikiem okrucieństwie Werresa mówię, kiedym całę prawie siłę wyrazów, jakie przypadają do miary ze zbrodnię tego człowieka, na innych zużył przedmiotach, anim o tem pomyślał, żeby rozmaitością obwinień zajęć waszę uwagę, jak mam o tej walnej sprawie mówić? Zdaje mi się że jeden tylko jest sposób. Wytoczę rzecz na środek, która sama przez się tak jest ważną, że ani moja wymowa, która jest żadna, ani czyjakolwiek do zapalenia waszych umysłów potrzebną nie będzie.
Ten Gawiusz z Kosy, o którym mówię, gdy został wraz z innymi w kajdany okuty, nie wiem jakim sposobem wymknął się potajemnie z Kopalni i do Messiny przybył. Widząc już tak blizką Italią i mury Regium, z bojaźni śmierci ochłonął. Wyszedłszy z ciemnicy jakby światłem wolności orzeźwiony, jakby tchnieniem praw owiany, na nowo odżył. W Messinie zaczął mówić i użalać się, że będąc obywatelem Rzymskim, został wtrącony do więzienia, że dąży prosto do Rzymu, i tam na przybywającego Werresa czekać będzie.
LXII. Nie wiedział ten nieszczęśliwy że mówić o tem w Messinie to samo było, co z pretorem w domu jego rozmawiać; bo jak już wprzód wam powiedziałem, wybrał sobie Werres to miasto, żeby mu w zbrodniach dopomagało, kradzieże jego przechowywało, wszystkich jego haniebnych uczynków spólnikiem było. Zaprowadzono tedy natychmiast Gawiusza do urzędu Mamertyńskiego, i tegoż dnia Werres przypadkiem do Messiny przyjechał. Donoszą mu że jest jakiś obywatel Rzymski, który się uskarżał że był w Syrakuzie do Kopalni wtrącony; że gdy już miał wsiąść na okręt, i Werresowi niezmiernie się odgrażał, przytrzymano go i pod straż oddano, żeby z nim jak mu się zdawać będzie postąpił.
Werres dziękuje tym ludziom, ich troskliwość i życzliwość pochwala. Zapalony gniewem i wściekłością, na rynek przychodzi. Oczy mu się iskrzyły, w całej twarzy wydawało się okrucieństwo. Wszyscy oczekiwali jak daleko postąpi i co pocznie, gdy znagła