Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/592

Wystąpił problem z korektą tej strony.

sem, widząc taką przewrotność Ebucyusza, postanowił za zdaniem przyjaciół naznaczyć dzień, w którym miał stąpić na ten grunt, i z niego podług zwyczaju miał być wypędzonym[1]. Umawiają się o dzień dogodny dla obydwóch. Cecyna przychodzi tego dnia z przyjaciołami do zamku Axia, od którego do rzeczonej włości nie bardzo daleko. Tam go uwiadomiono że Ebucyusz zebrał i uzbroił wielu ludzi, wolnych i niewolników. Gdy się temu jedni dziwili, drudzy nie wierzyli, aż oto sam Ebucyusz do zamku przychodzi i Cecynie oświadcza, że ma zbrojnych ludzi, że żywy nie odejdzie, jeśliby się zbliżył. Cecyna i jego przyjaciele postanowili spróbować, o ile to bez niebezpieczeństwa życia uczynić mogli. Zstępują z zamku, i idą drogą do włości prowadzącą. Zdaje się że nierozmyślnie sobie poczęli; ale ta, jak mi się zdaje, była przyczyna, że żaden nie myślał aby ten człowiek ośmielił się pogróżki czynem uiścić.

VIII. Tymczasem Ebucyusz rozstawił przy wszystkich wnijściach, kędy można było przystąpić nie tylko do włości pod sporem będącej, ale i do przyległej, o którą żadnego sporu nie było, uzbrojonych ludzi. Gdy tedy Cecyna chciał wejść naprzód do dawno do niego należącej włości, dla tego że ztamtąd szła najbliższa droga do włości pod sporem będącej, wzbroniła mu przystępu znaczna zbrojnych gromada. Odparty z tego miejsca, postąpił dopóki mógł ku włości, gdzie podług umowy miał być niby gwałt uczyniony. Otacza tę włość po brzegach rzęd drzew oliwnych w prostej linii sadzonych. Gdy się do nich zbliżył, stał już tam w gotowości Ebucyusz z całą swoją zgrają, zawołał swego niewolnika imieniem Antioch, i kazał mu donośnym głosem zabić pierwszego, któryby do rzędu drzew oliwnych podstąpił. Cecyna, człowiek roztropny, okazał tu, zdaniem mojem, więcej odwagi, niż roztropności. Widząc mnóstwo zbrojnych ludzi, i słysząc głośno wyrzeczony rozkaz Ebucyusza, o którym wspomniałem, dalej

  1. Kiedy zachodził spór o posiadłość gruntową, strony przychodziły w umówionym dniu na grunt, z którego wziąwszy w przytomności świadków skibkę ziemi, udawały się do sądu. Aldus Gellius, XX, 10. Żądający wprowadzenia w posiadanie mówił trzymając tę skibkę ziemi w ręku: «Powiadam że pole z którego wzięta jest ta ziemia do mnie należy.» Gwałtem z niego wypędzony: «Żądam wprowadzenia w posiadanie.» Ta formalność zwała się deductio, sama zaś czynność na gruncie vis simulata, niby gwałt. Te formalności przepisane prawami XII Tablic poszły w zaniechanie pod koniec Rzeczypospolitej. Obacz mowę za Mureną, 12.