Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/81

Ta strona została przepisana.
MOWA
ZA SEXTEM ROSCYUSZEM Z AMERYI

I. Dziwujecie się może, sędziowie, czem się to dzieje, że gdy tylu doskonałych mówców i ludzi wysokiego rodu siedzi[1], ja a nie kto inny wstaję, który ani wiekiem, ani talentem, ani powagę z tymi, co siedzą przed waszym trybunałem[2], porównać się nie mogę. Wszyscy ci, których w tej sprawie obecnych widzicie, mniemają że należy zastawić się o zgwałcenie prawa niesłychaną dopełnione zbrodnię, zastawić się zaś sami dla nieszczęśliwych czasu okoliczności nie śmieją: są więc tu obecni, dla tego że zadosyć swemu obowiązkowi czynią, ale milczą, ponieważ niebezpieczeństwa się lękają.

Jakże to? Miałżebym być ze wszystkich najśmielszy? bynajmniej. To może innych miłością ludzkości przewyższam? i tej także zalety nie jestem tak chciwy, iżbym ją chciał przed drugimi porywać. Coż mnie tedy przed innymi skłoniło do podjęcia się sprawy Sex. Roscyu-

  1. Sex. Roscyusz liczył w rzędzie przyjaciół Scypionów, Metellów, Serwiliuszów, Messalów, należących do partyi senatu pokrzepionej odniesionem przez Syllę nad stronnikami Mariusza zwycięztwem. Lubo żaden z tych panów w obronie obżałowanego wystąpić nie śmiał, sama ich obecność była niejakiem zachęceniem dla Cycerona, i czyniła mu nadzieję wygranej.
  2. W sprawach kryminalnych obżałowany przyprowadzał z sobą, prócz swych obrońców, pewną liczbę znaczniejszych obywateli, którzy przytomnością swoją dodawali większej wagi jego obronie. Zwano ich advocati, ad causam vocati. Obacz notę 20 do mowy za Kluencyuszem.