Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/89

Ta strona została przepisana.

prowadzenia wojny jest przy nim; gdy wszyscy mają na niego obrócone oczy, on jeden wszystkiem włada; gdy tylą i tak ważnemi sprawami jest roztargniony, iż swobodnie oddychać nie może: nie dziw tedy że czego nie dojrzy, zwłaszcza gdy tylu upatrują czas w którym jest zajęty, i wyglądają chwili, żeby, skoro oko odwróci, coś podobnego zbroić mogli. Ktemu lubo się Szczęśliwym[1] być mieni, jak jest w istocie, niemasz jednak, pomimo tak wielkiego szczęścia, nikogo, któryby w tak licznej domowników zgrai żadnego niecnego, bądź niewolnika, bądź wyzwoleńca nie miał.
Tymczasem ten tu T. Roscyusz, zacny człowiek, pełnomocnik Chryzogona, do Ameryi przybywa; na dobra obżałowanego napada; tego nieszczęśliwego w smutku pogrążonego, który jeszcze nie sprawił był ojcu wszystkich pogrzebowych obrzędów, nago z domu wyrzuca, jego, sędziowie, z ojczystego ogniska, od bożków domowych na łeb na szyję wypędza, i znacznego majątku panem się staje. Ten co we własnym domu był chudym pachołkiem, zhardział, jak się dziać zwykło, w cudzym. Wiele rzeczy w biały dzień do domu swego przeniósł, więcej potajemnie na bok uprzątnął, niemało swoim pomocnikom z rozrzutną hojnością podarował, resztę na licytacyi przedał.
IX. Oburzyli się na tę niegodziwość Amerynowie. Słychać było po całem mieście płacz i jęki. Bo co za widok dla nich! okrutne zamordowanie najmajętniejszego ich spółobywatela, Sex. Roscyusza, ubóztwo syna, na które nie zasłużył, któremu z tak znacznej ojcowizny ten łotr niegodziwy ścieżki nawet do grobu ojca nie zostawił; kupno dóbr zbrodnicze, takież w posiadanie objęcie, łupież, kradzież, darowizny. Nie było nikogo, coby nie wolał żeby wszystko zgorzało, niżeli w dobrach Sex. Roscyusza, najlepszego i najzacniejszego człowieka, widzieć pyszniącego się i panującego T. Roscyusza.

A zatem postanowili dekuryonowie[2], aby dziesięciu pierwszych

  1. Sylla odbywszy tryumf ze zwycięztw odnieisonych nad Mitrydatesem, przemówił do ludu, usprawiedliwiał swe czyny, a przypisując je więcej swemu szczęściu niżeli sobie samemu, kazał się nazwać Felix, Szczęśliwym. Plutarch, Sylla, 43.
  2. Dekuryonowie byli członkami rady w miastach municypalnych, rządzących się swemi własnemi prawami. Dla tego byli tak nazwani, że przy pierwiastkowem zaprowadzeniu do tych miast osady, z dziesięciu wybierano jednego do tej rady.