Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/213

Ta strona została przepisana.
WSTĘP DO DRUGIEJ MOWY
PRZECIW LUCYUSZOWI KATYLINIE.

Po ustąpieniu Katyliny na czele trzystu podobnych mu desperatów, jego przyjaciele w Rzymie pozostali rozsieli dla podania Cycerona w nienawiść fałszywą pogłoskę, że Katylina niewinnie od niego w senacie oskarżony i ostał niemi słowy zelżony, ustąpił na dobrowolne do Massilii wygnanie. Uznał tedy Cycero za rzecz potrzebną usprawiedliwić się przed ludem, i zarazem objaśnić go o prawdziwym stanie tej sprawy. Zwołał zgromadzenie na dzień dziewiąty listopada, a wiedząc o wszystkich ruchach Katyliny, upewnił w mowie mianej do ludu, że się udał nie do Massilii, ale do obozu Malliusza, dokąd broń, chorągwie, orła srebrnego przed sobą przesłał, i że za trzy dni stanie na czele zebranej tam drużyny. Wyłożywszy powody, dla których pozwolił mu oddalić się z Rzymu, stara się uspokoić umysły co do sił jego po za Rzymem, które tak są szczupłe i godne pogardy, że pierzchną nie tylko przed wojskiem, ale przed edyktem pretora. Daleko niebezpieczniejsi są jego w Rzymie pozostali stronnicy. których zachęca do udania się za nim, a jeżeli nie wiedzą kędy się puścił, powiada że go dopędzą na drodze Aureliuszowej. Jeżeli zaś nie pójdą za jego radą, ostrzega żeby się spokojnie zachowali. Wszystkich stronników Katyliny dzieli na sześć rzędów, i kreśli obraz, ludzi z jakich każdy z nich jest złożony. Opowiada jakie przedsięwziął środki końcem przytłumienia wszczętego przez Katylinę buntu, i że dalsze obmyśli z senatem, który właśnie w tej chwili już się zgromadza. Kończy upewnieniem, że oddali to grożące niebezpieczeństwo bez wewnętrznego wstrząśnienia.