Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/242

Ta strona została przepisana.

kiedy ani nad godność, jakąście mnie przyodzieli, ani nad sławę będącą cnoty nagrodą, nic wyższego nie widzę, coby mi miło było dopinać. Pewnie to sprawię, Rzymianie, że com za mego konsulatu zdziałał, w życiu prywatnem utrzymam, i przyozdobię; a jeżelim w obronie Rzeczypospolitej ściągnął jaką nienawiść, dokażę że ta wyjdzie na hańbę tym, co mi zazdroszczą, mnie zaś sławę przyniesie. Nakoniec tak w drodze publicznej postępować będę, abym sprawy moje miał zawżdy w żywej pamięci, i dowiódł że te nie były dziełem przypadku, lecz cnoty.
Wy, Rzymianie, ponieważ już się zmierzchło, idźcie oddać pokłon Jowiszowi, stróżowi tego miasta i waszemu opiekunowi. Udajcie się potem do waszych domów, a lubo przeminęło niebezpieczeństwo, czuwajcie i miejcie się na ostrożności, równie jak przeszłej nocy. Ja się postaram abyście dłużej nie byli w tej trwodze, i ciągłego pokoju używać mogli.