Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/249

Ta strona została przepisana.

dla postrachu złych ludzi w tem życiu, mniemali że są w piekle pewne męki przygotowane dla bezbożnych, bo wiedzieli że bez nich śmierć sama nie miałaby nic dla nich strasznego.
V. Widzę teraz, senatorowie, coby było z moim własnym pożytkiem. Jeżeli pójdziecie za zdaniem K. Cezara, ponieważ on w życiu publicznem postępuje drogą, która jest miana za popularną, mniej może, kiedy on pierwszy wniósł to zdanie i przy niem obstaje, natarczywości ludu lękać mi się należy. Jeżeli zaś przychylicie się do zdania Sykana, nie wiem czy mi ztąd więcej nie przybędzie kłopotu. Ale obawa mego niebezpieczeństwa powinna ustąpić przed względem na dobro powszechne. Mamy zdanie K. Cezara, jakiego jego własna i przodków dostojność po nim wyciągała, jakby rękojmią jego nieodmiennych ku Rzeczypospolitej dobrych chęci: poznaliśmy w niem jaka zachodzi różnica między pobłażaniem mówców pochlebiających ludowi a uczuciami serca prawdziwie go kudłającego i dbającego o jego dobro. Ale widzę że z liczby tych senatorów, którzy chcą być miani za przyjaciół ludu, jeden nie przyszedł[1], dla tego zapewne żeby nie głosował w sprawie, w której idzie o głowę obywateli Rzymskich. On jednak onegdaj tychże obywateli pod dozór oddał, i na cześć moje dziękczynienie uchwalił, a dnia wczorajszego wielkie nagrody donosicielom wyznaczył. Możeż kto wątpić co ten senator, który na oddanie pod dozór winowajców, podziękowanie śledztwo prowadzącemu, nagrodę donosicielowi głosował, o całej sprawie sądzi?

Wie K. Cezar że jest prawo Semproniuszowe, biorące pod swą opiekę życie obywateli Rzymskich, ale i to wie że kto jest nieprzyjacielem ojczyzny, ten obywatelem żadnym sposobem być nie może; nakoniec że sam twórca tego prawa odebrał z rozkazu ludu karę za swe przeciw Rzeczypospolitej przekroczenia[2]. Nie sądzi także aby

  1. Niektórzy kommentatorowie domyślają się, że Cycero chce tu mówić o trybunie Kw. Metellu Neposie, drudzy o Hortensiuszu, inni o Krassie.
  2. Mówi tu Cycero o K. Grachu, na którego śmierć lud nie głosował, ale mu też nie przyszedł na pomoc. Kiedy Grachus ścigany od nieprzyjaciół, uciekał z jednym tylko niewolnikiem, lud go zachęcał żeby się spieszył, ale nikt z ludu nie ruszył się na obronę swego dobroczyńcy, kiedy prosił żeby mu konia podano, i tego nawet doprosić się nie mógł. Zblizka dopadany, kazał niewolnikowi żeby go zabił, który dopełniwszy rozkazu, sam sobie życie odjął. Plutarch, C. Gracchus, 24.