Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/250

Ta strona została przepisana.

Lentulus, aczkolwiek hojny, a nawet rozrzutny, mógł być nazwany przyjacielem ludu, odkąd powziął straszny i okrutny zamysł wygubienia ludu Rzymskiego i obrócenia tego miasta w perzynę. Ten tedy bardzo ludzki, bardzo łagodny człowiek, nie waha się skazać P. Lentula na wieczną w okowach ciemnicę, i stanowi na przyszłość aby nikt nie mógł się chlubić że mu ulżył kary, i ubiegać się o miłość ludu z jego szkody. Dodaje także dóbr na skarb zabranie, żeby niedostatek i nędza przybyła do cierpień ciała i umysłu.
VI. Czyli tedy przystaniecie na zdanie Cezara, dacie mi za towarzysza na zgromadzeniu ludu miłego i drogiego ludowi człeka. Czyli wolicie pójść za zdaniem Sylana, łatwo siebie i mnie od zarzutu okrucieństwa obronicie, a ja będę mógł dowieść że zdanie jego jest daleko łagodniejsze. Zresztą, senatorowie, jakie może być okrucieństwo w ukaraniu tak szkaradnej zbrodni? sadze o tem podług tego co sam czuję. Bo jak życzę sobie cieszyć się wraz z wami z ocalenia Rzeczypospolitej, tak to prawda, że jeżeli okazuję się w tej sprawie gwałtowniejszym, nie pobudza mnie do tego wrodzona srogość (bo któż jest łagodniejszy?), ale szczególniejsza ludzkość i politowanie. Zdaje mi się bowiem widzieć to miasto, ozdobę całego świata, strażnicę wszystkich narodów, zaklęsłe w płomieniach nowego pożaru: widzę w duchu stosy nieszczęśliwych obywateli w popiołach ojczyzny zagrzebanych bez pogrzebu; snuje mi się przed oczyma porwany szałem Cetegus, z rozlewu krwi waszej weselący się. Kiedy wystawię sobie na tronie siedzącego Lentula, na który, jak sam wyznał, z woli przeznaczenia ma nadzieję wstąpić, odzianego w purpurę Gabiniusza, wchodzącego z wojskiem Katylinę, lamentujące matki, uchodzące syny i córki, posromocone panny westalskie, wzdrygam się na ten widok; który ponieważ porusza mię do litości, dla tego też stawię się surowym i nieubłaganym dla tych, którzy to wszystko sprawić chcieli.
VII. Pytam was bowiem, gdyby jaki ojciec, któremuby niewolnik pomordował dzieci, zabił żonę, dom spalił, nie ukarał go najsroższą śmiercią, coby powiedziano o nim? że to człowiek łagodny i litościwy, czy że nieludzki i okrutny? Co do mnie, miałbym go za człowieka żelaznego serca, za wyzutego ze wszelkich uczuć ludzkości, gdyby w bolu i katuszach winowajcy nie sprawił ulgi swoim cierpieniom i boleści.
Tak i my, jeżeli tych ludzi, którzy nas, żony i dzieci nasze wy-