Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/296

Wystąpił problem z korektą tej strony.

rowi, który gdziebysiękolwiek urodził, dałby swej ojczyźnie panowanie nad światem. Ta opaczna mądrość Tuberona, okazana na pogrzebie takiego męża, niezmiernie się nie podobała ludowi Rzymskiemu. Tak tedy ten człowiek, najcnotliwszy i najlepszy obywatel, wnuk Pawła Emiliusza, siostrzeniec, jak powiedziałem, Scypiona Afrykańskiego, na tych koźlich skórach z pretury zrzucony został. Nienawidzi lud Rzymski zbytku w prywatnem życiu, ale chce aby w publicznych uroczystościach wszystko było wspaniałe; nie lubi rozrzutności na uczty, a daleko mniej brzydkiego skąpstwa i braku ludzkości; wie co wymagają obowiązki, co w jakim czasie jest dobre, i chce żeby praca i uciechy życia kolejno po sobie następowały.

Kiedy mówisz że tylko godność człowieka powinna nas skłaniać do dania mu głosu na urząd, ty sam, Katonie, który jesteś najgodniejszy, nie zachowujesz tego prawidła; bo dla czegoż prosisz każdego, żeby o tobie pamiętał, żeby ci sprzyjał? Żądasz odemnie bym ci dał władzę nad sobą, bym ci się cały poruczył. Po ciebież to należy żądać tego odemnie? nie przystałożby mnie raczej prosić ciebie, abyś dla dobra mego podjął sic opieki równie trudnej jak niebezpiecznej? Po co prowadzisz za sobą tego nomenklatura[1]? nie zwodziszże, nie oszukujesz przez to spółobywatelów? Jeżeli jest uczciwie witać ich po imieniu, nie wstydzę ci że twój niewolnik zna ich lepiej od ciebie? Jeżeli ich znasz, po co zapytujesz o ich nazwisko tego podpowiadacza? Czemu czekasz z podaniem ręki, aż ci szepnie ich imię do ucha? Dla czego, dopiero gdy ci podpowie, witasz ich, jak gdybyś znał ich sam doskonale? dla czego nakoniec, zostawszy wybranym, witasz ich jak od niechcenia? Niemasz w tem wszystkiem nic złego, jeżeli baczyć będziesz na zwyczaje naszej Rzeczypospolitej; nic zdróżniejszego, jeżeli to zechcesz odważyć na szali swej filozofii. Nie pozbawiaj więc lud Rzymski przyjemności, jaką mu sprawują te igrzyska, ci wysiekacze, te uczty, co wszystko jeszcze za przodków naszych było we zwyczaju, ani kandydatów

  1. Tak się nazywał niewolnik, który idącemu przez miasto kandydatowi zeptał do ucha imiona nieznanych mu z ludu obywateli, żeby ich mógł po imieniu powitać. Musiał Plutarch zapomnieć o tem, co tu mówi Cycero, kiedy powiedział, że Kato znając po imieniu wszystkich obywatelów, nie miał nomenklatora.