Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/331

Wystąpił problem z korektą tej strony.

o uczynek pytam? Czy wymknęło mu się z ust kiedy jakie słowo, któremby się kto mógł obrazie? Po owem zaś strasznem i wśród takich zaburzeń otrzymanem zwycięztwie L. Sylli, kto łaskawszym, kto litościwszym od P. Sylli się znalazł? Iluż on życie u L. Sylli wyprosił! iluż jest dostojnych pierwszego rzędu ludzi, tak naszego jak rycerskiego stanu, których ratując Sylli się za nich zobowiązał! Wymieniłbym ich, bo się temu nie sprzeciwiają, i zawdzięczając mu sprawę jego swą obecnością popierają; ale że to dobrodziejstwo jest tak wielkie, że obywatel nie powinien mieć mocy wyświadczenia go obywatelowi, proszę was przeto abyście co mógł wtenczas zdziałać okolicznościom czasu, co zdziałał jemu samemu przypisali.
Po co mam wspominać o jego stałości w dalszem życiu, o jego godności, hojności, umiarkowaniu w prywatnych, świetności w publicznych sprawach? Wszystkie te zalety los przyćmił, ale dotąd widać, że go niemi natura uposażyła. Jaki dom! ile w nim codzień gości! jaka poufałość z godnością złączona! jaka życzliwość przyjaciół! jaka ich liczba z każdego stanu! Wszystko to. o co się długo starał, z niemałą usilnością i pracą nabył, wydarła mu jedna godzina. Odebrał P. Sylla, sędziowie, ciężką i śmiertelną ranę; do jej atoli zniesienia moc jego duszy zdolną się okazała. Sądzono o nim, że zbyt chciwie pożądał godności i sławy. Jeżeli nikt z równą chciwością nie ubiegał się o konsulat, można go uważać za chciwszego od drugich; ale jeżeli niektórzy inni równie gorąco konsulatu pragnęli, los może był mu przeciwniejszym niż drugim. Nic widzianoż potem P. Syllę zawsze smutnym, posępnym, strapionym? kto kiedy myślał, że więcej z nienawiści niż wstydu widoku ludzi unikał, i na ustroniu szukał schronienia? Lubo miasto i Forum mogło mieć dla niego nie mało powabu dla wielkiej przychylności przyjaciół, która mu sama jedna w nieszczęściu pozostała, uchylił się od oblicza waszego, 1 chociaż prawo nie sprzeciwiało się jego tu pobytowi, sam skazał się prawie na wygnanie.
XXVII. Czy myślicie, sędziowie, żeby człowiek tak skromnie żyjący mógł taką zbrodnią popełnić? Patrzcie na niego, spojrzyjcie na jego twarz, porównajcie oskarżenie z życiem, roztrząśnijcie jego życie, które od początku aż do dnia dzisiejszego rozwinięte przed wami leży, z poglądem na zadane mu przestępstwo. Nie mówię o Rzeczypospolitej, która zawżdy była najdroższą dla Sylli; ale możnaż przypuścić aby sobie życzył, żeby ci przyjaciele, tacy i tak mu oddan