Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/335

Wystąpił problem z korektą tej strony.

ciężył na nich zarzut takiego przestępstwa, rozumieli, że im nie należało nieść im rady, wsparcia, pomocy. Niech mi wolno będzie powiedzieć o stałych zasadach tych mężów, i o ich dobrych dla Rzeczypospolitej chęciach, chociaż ich skromna godność i sumienność za każdym z nich świadczy, ani pochwał niczyjej wymowy nie potrzebuje. Czy może kto powiedzieć, że byli kiedy lepsi, stalsi, odważniejsi konsularni mężowie, jak w owych niebezpiecznych czasach, kiedy pognębiona była prawie Rzeczpospolita? Który z nieb z największą otwartością, odwagą, stałością zdania swego o ocaleniu po wszech nom nie oświadczył? Nie mówię jednak w szczególności o samych tylko mężach konsularnych; to samo na pochwalę dostojnych mężów, którzy pretorami byli, i całego senatu powiedzieć można. Tak jest,, odkąd ludzie zapamiętają, nigdy więcej w tym stanie cnoty, miłości ojczyzny, powagi nie było. Ale że mężów konsularnych najwięcej wytknięto, o nich tylko zdawało mi się, że mi należało kilka słów na ich obronę powiedzieć, i nie trudno to mi było, ponieważ każdy przypomnieć sobie może, że żadnego nie było na tym stopniu godności, któryby z całą gorliwością, odwagą i powagą nie przyłożył się do zachowania Rzeczypospolitej.
XXX. Ale ja, który Katyliny nie chwaliłem, który oskarżonemu Katylinie jako konsul nie dopomogłem, który w sprawie o sprzysiężenie przeciw innym złożyłem świadectwo, azali wam się zdaję być tak dalece z rozumu obranym, tak dalece mych zasad niepamiętnym, tak dalece dzieł przeżeranie dokonanych niepomnym, iżbym, stoczywszy, będąc konsulem, bitwę ze sprzysiężonymi, teraz ich wodza ocalić pragnął, i umyślił bronić sprawy i życia tego samego człowieka, którego mordercze żelazo niedawno stępiłem, którego pożogi ugasiłem? Wierzcie mi, sędziowie, gdyby sama Rzeczpospolita, mojemi usiłowaniami, niebezpieczeństwem życia ocalona, nie wzywała mię swoją godnością do zachowania powagi i stateczności umysłu; to jednak wpoiła nam natura, że kogośmy się bali, z kim o życie i majątek walczyliśmy, z czyich zasadzek uszliśmy, tego zawsze nienawidzimy. Ale gdy idzie o największy mój honor, o szczególniejszą sławę moich czynów, kiedy ilekroć kto o takie przestępstwo przekonany zostanie, tylekroć odnowi się pamięć wynalezionego przeżeranie ratunku; miałżebym być tak nierozsądny, miałżebym dozwolić żeby to, com dla ocalenia wszystkich dokonał, zdawało się być raczej dziełem przypadku i szczęścia, niż odwagi i roztropności?