Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/359

Wystąpił problem z korektą tej strony.
MOWA
ZA LUCYUSZEM FLAKKIEM.

I. Kiedy wśród największych niebezpieczeństw tego miasta i państwa, w ciężkiej i nader bolesnej przygodzie Rzeczypospolitej, wsparty pomocą L. Flakka biorącego udział w moich radach i postanowieniach, ochraniałem was, wasze żony i dzieci od wyrżnięcia, świątynie, kościoły, Rzym, Italią od spustoszenia, spodziewałem się wtenczas, sędziowie, że będę mógł raczej dopomódz L. Flakkowi do osiągnienia dostojeństw, niż musiał prosić za nim o oddalenie od niego nieszczęścia. Jaka jest bowiem nagroda zasługi, którejby Ind Rzymski, co ją przodkom jego oddawna przyznał, jemu odmówił, kiedy L. Flakkus starożytną sławę rodu Waleriuszowego[1] z uwolnienia ojczyzny w pięćset prawie lat odnowił? Jeśliby zaś znalazł się kiedy albo uwłoczyciel tego dobrodziejstwa, albo nie-przyjaciel zasługi, albo zazdrośnik sławy, zdawało mi się że L. Flakkus musiałby raczej narazić się, acz bez żadnego niebezpieczeństwa, na pociski nieświadomego gminu, niżeli poddać się pod wyrok mądrych pierwszego rzędu mężów; nigdym się bowiem nie spodziewał, żeby kto przez tych samych ludzi, za których radą i obroną całość nie tylko obywateli, ale wszystkich narodów zachowaną i utrzymaną została, przywodził go w niebezpieczeństwo i zastawiał sidła na wszystko co jego szczęście stanowi. Jeżeliby zaś kto kiedy o zgubie L. Flakka pomyślał, nie zdawało mi się nigdy, sędziowie,

  1. Wspomnienie zasług Waleriusza Publikoli, który na 447 lat przed spiskiem Katyliny przyczynił się do ugruntowania Rzeczypospolitej.