Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/520

Wystąpił problem z korektą tej strony.

tii[1], żeby dać ten urząd M. Skaterowi, nąjpierwszemu w senacie i Rzeczypospolitej obywatelowi, postanowił z wielka zawziętością krzywdy swojej dochodzić’, ale miałem do czynienia z ulubieńcem bogatych błaznów, z gachem własnej siostry, z kapłanem porubstwa, z trucicielem, fałszerzem testamentów, łotrem, rozbójnikiem. Gdy bym tych ludzi siłą oręża pokonał, co łatwo było, co stać sic było powinno, czego najlepsi i najdzielniejsi obywatele usilnie odemnie wymagali, ide bałbym się żeby mnie kto ganił, żem gwałt gwałtem odparł, lub żałował śmierci tak złych obywatelów, czyli raczej domowych nieprzyjaciół.
Ale mnie to powstrzymało, że na wszystkich zgromadzeniach ludu ten opętaniec wrzeszczał na całe gardło, że co tylko czynił na moję zgubę, czynił za przyzwoleniem Kn. Pompejusza, dostojnego męża, mego teraz i dopóki mógł największego przyjaciela. Tenże w codziennych mowach ogłaszał, że M. Krassus, dzielny mąż, z którym mnie łączyła najściślejsza przyjaźń, krzywcem okiem na wyniesienie moje poglądał, że K. Cezar, który nie mając mi nic do wyrzucenia nie powinien był odstręczać się odemnie, jak najzacięciej na moje zgubę nastawa}. Ci trzej obywatele mieli mu, jak powiadał, doradzić najlepsze środki, i dopomódz w sprawieniu tej rzeczy. Powtarzał że jeden z nich miał w Italii potężne wojsko, że dwaj drudzy, lubo wtenczas bez władzy, mogli, gdyby chcieli, zebrać wojsko i stanąć na jego czele, czego zapewne nie zaniechają. Nie groził mi sądem ludu, pozwem, wytoczeniem sprawy, rozprawą sądową, ale mi przemocą oręża, wojną, wodzami, obozami groził.

XVIII. Coż tedy? Mogłaż mowa nieprzyjaciela, zwłaszcza płonna, tak niegodziwie na najznakomitszych mężów miotana, sprawić na mnie wrażenie? Nie sprawiła na mnie jego mowa wrażenia, ale mnie zastanowiło milczenie tych mężów, o których ta niegodziwa mowa takie rzeczy rozgłaszała. Chociaż oni wtenczas z innego powodu milczeli, zdawało się jednak ludziom lękającym się wszystkiego, że milcząc mówili, że nie zaprzeczając przyznawali. Obawiając się aby ich czynności i wszystkie sprawy poprzedniego roku nie były zachwiane przez pretorów, zwątlone przez senat i najpierwszych w państwie mężów, nie chcieli odstręczać od siebie popularnego trybuna, i powtarzali że ich bliżej własne niebezpieczeństwo niż

  1. Obacz mowę za Mureną, 8, i mowę o odpowiedziach wieszczbiarzów, 20.