Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/522

Wystąpił problem z korektą tej strony.

z najszaleńszym trybunem, trzeba mi było stoczyć powtórny z konsulami i innymi jego mścicielami?
Gdyby mi jednemu przyszło zginąć, a nie odebrać ranę, z której mógłbym się wyleczyć, ale która stałaby się śmiertelną dla tych, co mi ją zadali, wolałbym jednak, sędziowie, raz zginąć niżeli dwa razy zwyciężyć; bo ta druga walka byłaby taka, że czybyśmy zwyciężyli, czy zostali zwyciężeni, nie moglibyśmy utrzymać Rzeczypospolitej. Gdybym zaś pokonany siłą trybuna w pierwszej walce poległ na Forum wraz z wicią dobrymi obywatelami, możeby konsulowie zwołali senat? wszak go sami znieśli; powołaliby go do broni? wszak mu nawet nie pozwolili odmienić sukni w obronie Rzeczypospolitej; zerwaliby po moim zgonie związki z trybunem? wszak w godzinie mojej zguby mieli odebrać zań zapłatę[1].

XX. Jedno mi tylko pozostawało, jak mi może powie jaki człowiek mocnego charakteru, wspaniałego umysłu, wielkiego serca: «trzeba ci było oprzeć się, walczyć, walcząc zginąć. «Świadczę się tobą, ojczyzno, i wami, bogi ojczyste i domowe, żem dla waszych świątyń i przebytków, dla dobra moich spółobywateli, które mi zawżdy droższe było nad życie, bitwy i krwi rozlewu unikał. Gdybym płynął morzem z mojemi przyjacioły, a rozbójnicy morscy zewsząd nas otoczyli, i grozili zatopieniem naszego statku, jeśliby mnie jednego nie wydano, i gdyby towarzysze podróży temu się opierali, i woleli zginąć razem ze mną, niżeli mnie poświęcić; prędzejbym sam wskoczył w przepaść dla ocalenia tych tak do mnie przywiązanych ludzi, niżeli ich przyprawił nie mówię o śmierć nieuchronną, ale o niebezpieczeństwo utraty życia. A kiedy na ten statek Rzeczypospolitej, którego ster wydarto z rąk senatu, miotany po głębinie wiatrami buntu i niezgody, miało napaść tyle flot uzbrojonych, jeśliby mnie jednego nie wydano; kiedy proskrypcyą, rzezią, rabunkiem grożono; kiedy jedni mnie nie bronili z obawy własnego niebezpieczeństwa, drudzy dawną nienawiścią ku dobrze myślącym byli podżegani; kiedy ci poglądali na mnie zazdrośnem okiem, tamtym zdawało się żem im zawadzał; kiedy jedni chcieli zemścić się za jakąś urazę, drudzy Rzeczpospolitę i spokojność dobrych obywateli nienawidzili; kiedy dla tylu rozmaitych przyczyn ze mnie

  1. Obacz mowę po powrocie miana w senacie, 7; za swym domem, 9; tudzież rozdział 24 tej mowy.