Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/543

Wystąpił problem z korektą tej strony.

żeby mu wolno było pokazać się bezpiecznie na Forum, na mownicy, w senacie, przedsiębierze środki obrony życia, ostrzeżony ranami, które eodzień na sobie widzi, jeżeli stara się ochronić głowę, kark, szyje, piersi: czy myślisz że masz prawo o gwałt go oskarżać? Kto z was, sędziowie, nie wie że taki podług naturalnego rzeczy porządku był czas, kiedy ludzie nie znając jeszcze ani prawa przyrodzonego, ani cywilnego, rozproszeni po polach samopas chodzili, i to tylko mieli, co przemocą z rozlewem krwi wydrzeć i zatrzymać mogli. Znaleźli się jednak między nimi ludzie z wyższym geniuszem, którzy poznawszy sposobność doskonalenia się umysłu ludzkiego, rozproszonych w jedno miejsce zgromadzili, i ze stanu dzikości do społeczeństwa ugruntowanego na ludzkości i sprawiedliwości przeprowadzili. Wtedy powstało ^wyobrażenie spólnego dobra, co dziś rzeczą publiczną zowiemy; potem zgromadzenia ludzi, później gminami nazwane, potem domy w jednem miejscu zbudowane, które miastami zowiemy, po wynalezieniu prawa bozkiego i ludzkiego, murami opasano. Między tom życiem ogladzonem ludzkością, a tamtem dzikiem niemasz innej różnicy prócz prawa i gwałtu. Skoro nic chcemy jednego, musimy trzymać się drugiego. Chcemy gwałtom położyć koniec? starać nam się trzeba o utrzymanie w całej mocy prawa, to jest sądów, na których prawo zawisło. Sądy się nie podobają, władzy żadnej nie mają? wtedy gwałt musi koniecznie panować. Wszyscy o tem wiedzą: wiedział także Milo, i podług tego postępował, tak iż i drogi prawa doświadczył, i gwałt odpierał. Chciał użyć pierwszego sposobu, żeby cnota pokonała zuchwalstwo; konieczność zmusiła go chwycić się drugiego, żeby cnoty zuchwalstwo nie pokonało. Tą samą drogą postępował P. Sextiusz. Jeżeli nie oskarżył Klodiusza, to dla tego że nie było potrzeby aby go wszyscy pociągali do sądu; ale koniecznie wypadało Sextiuszowi dla obrony swego bezpieczeństwa uzbroić się przeciw przemocy i gwałtowi.
Xhlll. O! bogowie nieśmiertelni! jaki nam los zachowujecie? jaką nadzieję ludowi Rzymskiemu zostawiacie? Kto się znajdzie tak cnotliwy, żeby bronił Rzeczypospolitej w najświętszej sprawie, służył dobrym obywatelom, szukał gruntownej i prawdziwej sławy, widząc że Gabiniusz z Pizonem, jakby z. wyroku przeznaczenia zesłani, zgubili prawie, Rzeczpospolitę, że jeden z nich czerpie codziennie niezliczone summy ze skarbów Syryi, najspokojniejszej i najbogatszej