znę, gardła dla niej nie żałował.» Jakie okrzyki, kiedy te wyrazy wymówił! Nie zważając już na grę, jakie oklaski dawano słowom poety, zapałowi aktora, nadziei mego powrotu, kiedy powiedział: «Czcigodny przyjacielu, nieporównany geniuszu wśród naszych niebezpieczeństw!» Te ostatnie wyrazy dodał z przyjaźni, i zyskał pochwałę, dla tego może że za mną tęskniono.
LVII. Z jakiem rozrzewnieniem słuchał go lud Rzymski wkrótce potem wymawiającego w tej samej sztuce te wyrazy: «O! mój ojcze!» Mnie on nieobecnego, mnie jako ojca opłakiwał, którego Kw. Katulus i wielu innych ojcem ojczyzny tyle razy w senacie nazwali. Ile łez wylano nad gruzami i popiołami memi, kiedy ubolewał nad losem wygnanego ojca, uciśnionej ojczyzny, nad spalonym i zburzonym domem; a kiedy skreśliwszy obraz jego przeszłej szczęśliwości, obrócił się i zawołał: «Wszystkom to widział w płomieniach!» nieprzyjaciołom nawet i zazdrośnikom moim łzy wycisnął. O! bogowie nieśmiertelni! z jakim żalem wymówiłże inne słowa, które zdają mi się tak napisane i wyrzeczone, iż znaleźćby się mogły w ustach nawet Katula, gdyby powstał z grobu; bo ten wielki obywatel równie śmiało gromił czasem płochość gminu i błędy senatu:» O! niewdzięczni Argiwowie, lekkomyślni Grecy, dobrodziejstwa niepomni!» Ale ten wyrzut nie był sprawiedliwy: Rzymianie nie byli niewdzięczni, ale w tom nieszczęśliwi, że im nie wolno było ocalić człowieka, który ich ocalił. Nikt nie miał nigdy dla nikogo większej wdzięczności, jak cały naród dla mnie. Najwymowniejszy z naszych poetów jakby dla mnie napisał całą tę scenę, mnie miał na uwadze ten aktor nie mniej sławny z odwagi jak z talentu, gdy poglądając na trzy stany, senat, rycerzu w Rzymskich i lud cały oskarżał: «Pozwalacie mu żyć na wygnaniu! pozwoliliście go wypędzić! wypędzonego nie przywołujecie i» Doszło do wiadomości mojej, jak się w tenczas wszyscy oświadczyli, jak cały lud Rzymski objawił swą wolą w sprawie człowieka, który mu nigdy nie pochlebiał; ale ci co byli obecni, mogą sądzić o tem lepiej odemnie.
LVIII. Ponieważ mnie dotąd doprowadziła mowa moja, dodam, że jak aktor nad losem moim ubolewał, i tak czułe mojej sprawy bronił, że glos jego tkliwy i poruszający łzy tłumiły, tak nie zabrakło mi w mojem nieszczęściu poetów, których geniusz był zawżdy moją rozkoszą; a lud Rzymski nie tylko oklaskami, ale i jękiem znać dawał, jak mu się. ich wyrazy podobały. Gdyby ten lud był wolnym,
Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/556
Wystąpił problem z korektą tej strony.