wszyscy dobrzy obywatele; nie mówię aby to posłużyć miało do usprawiedliwienia Milona, który się pod taką gwiazdę urodził, że ratując siebie, was i Rzeczpospolitę zarazem uratował. Jeżeli nie mógł tego prawnie uczynić, nie mam nic do powiedzenia na jego obronę. Ale jeżeli rozum pozwala mądrym, konieczność zmusza Barbarzyńców, zwyczaj przepisuje narodom, samo przyrodzenie uczy zwierzęta, wszelki gwałt na ich życie i zachowanie wymierzony jakimkolwiek zawsze odpierać sposobem; nie możecie tego czynu za niegodziwy osądzić, żebyście razem nie osądzili, że wszystkim, co wpadli w zasadzki rozbójników, albo od ich oręża, albo z waszego wyroku zginąć trzeba.
Co gdyby tak Milo rozumiał, pewnieby wolał dać gardło P. Klodiuszowi, na które on nie dopiero i nie pierwszy raz godził, niżeli być od was sądownie zabitym, dla tego że mu się zabić nie dał. Gdy żaden z was nie jest tego zdania, nie to tedy przed sąd wasz przychodzi, czy Klodiusz zabity został, bo do tego się przyznajem, lecz słusznieli czyli niesłusznie, czego w wielu sprawach często dociekano. Że była zasadzka, rzecz niewątpliwa, i w tem senat uznał naruszenie bezpieczeństwa publicznego: kto ją uczynił, niepewna, i dla tego sąd ten ustanowiono, żeby to wyśledzić. Tak tedy i senat czyn ganiąc o sprawcy onego zamilczał, i Pompejusz nie czyn, ale punkt prawny dał wam do sądzenia.
XII. Coż tedy innego pod sąd przychodzi, jeżeli nie to, który na którego zasiadł? pewnie nic innego. Jeżeli Milo, niech mu to nie ujdzie bezkarnie; jeżeli Klodiusz, uznajcie nas za niewinnych.
Lecz jak dowieść, że Klodiusz zasiadł na Milona? Dosyć okazać, że ten zwierz dziki, że ten straszny potwór miał ważny powód zgładzenia Milona, spodziewał się wielkiego pożytku z jego śmierci. Niech tedy owa maxyma Kassiusza[1]: «Komu ztąd przyszedł pożytek?» i tu nam za prawidło służy. Jeżeli dobrych żadna korzyść skłonić do złego nie może, źli często ladajaką uwieść się dają? coż dopiero Klodiusz, który przez śmierć Milona to zyskiwał, że zostając pretorem nie tylko unikał bacznego oka konsula, któryby mu w niczem przekroczyć nie pozwolił, ale zostawał pretorem za takich konsulów, którzy, jeżeliby mu nie pomagali, to przynajmniej, jak się spodziewał, pewnieby przez szpary patrzali na całę jego wściekłość, jakę
- ↑ Obacz o nim mowę za Roscyuszem z Ameryi, 30.