Zresztą, Milo nie był nigdy tak bezpieczny od niego, aby go mógł Klodiusz zupełnie nieprzygotowanego zaskoczyć. Zawsze on pamiętał ile zależało Klodiuszowi na jego śmierci, w jakiej u niego był nienawiści, i na co się jego nieprzyjaciel mógł odważyć: dla tego wiedząc że głowa jego była oszacowana i jakby temu przysądzona, ktoby ją strącił, nigdy się bez obrony na niebezpieczeństwo nie narażał. Dodaj przypadki, dodaj niepewny wypadek bitwy i zmienność losu, który częstokroć zdzierającego już łupy i radującego się zwycięzcę obala i ręką pokonanego uderza. Dodaj nieumiejętność wodza opchanego pokarmem, pijanego, nie mogącego utrzymać się na nogach, który zostawiwszy odciętego z tyłu nieprzyjaciela, nie pomyślał o przybywającej mu na pomoc odsieczy, i który wpadłszy między ludzi zapalonych gniewem i rozpaczających o życiu pana, odebrał z ich rąk zapłatę, jaka się od sług wiernych zabójcy pańskiemu należała.
«Ale dla czego ich Milo wyzwolił?» Obawiał się zapewne aby go nie wydali, aby bólu znieść nie mogli, aby na mękach nie wyznali, że P. Klodiusza na drodze Appiuszowej zabili. Po co tu tortury? Czego badacie? Czy Milo zabił Klodiusza? zabił. Słusznieli czy niesłusznie? to nie należy do kata. W katowni dochodzi się czynu, w sądzie prawa.
XXII. Mówmy więc tu o tem, czego w tej sprawie dociekać trzeba. Co chcesz mękami wybadać, to wyznajemy. Jeżeli zaś zapytujesz, dla czego Milo swych niewolników wyzwolił, a nie pytasz raczej czemu ich tak skąpo wynagrodził, widać że nie umiesz ganić postępków nieprzyjaciela. Powiedział on M. Kato, którego wszystkie słowa noszą na sobie piętno mocy i stałości umysłu, a powiedział na burzliwem zgromadzeniu, które jednak powagą swoją uspokoił: «Nie tylko wolności, ale wszelkich nagród godni obrońcy życia swego pana.» Jaka w rzeczy samej nagroda byłaby zbyt wielka dla tak dobrych, przywiązanych i wiernych niewolników, którym Milo winien swe życie? ale co mówię? winien im więcej niż życie, winien to, że krwią i ranami nie nasycił oczu i duszy okrutnego wroga. Gdyby ich nie udarował wolnością, mianożby wybawicieli pana, mścicieli zbrodni, obrońców cnoty, wydać na najsroższe katusze! Szczęśliwy Milo w swej nawet niedoli, że, jakigokolwiek los czeka, im się przynajmniej z długu wdzięczności wypłacił!
«Ale zeznania niewolników badanych w przysionku świątyni
Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/274
Ta strona została przepisana.