się stało; bośmy sobie blizcy krewni: lubię twój dowcip i wiadomości; bo zalety pokrewnego mi młodzieńca i na mnie może rzucą jakie światełko. Ale pytam, ktożto poczytuje za występek, że Ligariusz był w Afryce? tenci to, który i sam chciał się dostać do Afryki, i na Ligariusza się żali, że go nie dopuścił, i, jak każdemu wiadomo, przeciw Cezarowi walczył z orężem w ręku. Bo powiedz mi, Tuberonie, co czynił dobyty twój miecz w bitwie Farsalskiej? w czyje piersi chciałeś nim ugodzić? co znaczyła twoja żołnierka? jaka była myśl twoja? kogo oczy twoje, kogo ręka w boju szukała? na kogoś się tak zawziął? czegoś żądał? czegoś sobie życzył? Zbyt nalegam; zmieszał się młodzieniec: do siebie więc powracam i powiadam, że i ja także byłem w tym samym obozie.
IV. Cośmy, Tuberonie, mieli na celu jeżeli nie władzę, którą teraz Cezar posiada? Ci tedy których bezkarność jest pochwałą twojej, Cezarze, łaskawości, ci sami mająż cię w mowach swoich do okrucieństwa pobudzać? Nie widzę w tej sprawie, Tuberonie, twej roztropności, a bardziej jeszcze ojca twego mądrości; bo jak mógł człowiek celujący rozumem i nauką nie dostrzedz jaki to jest rodzaj obżałowania? Gdyby się nad tem cokolwiek zastanowił, pewnieby ci cale inny sposób postępowania doradził. Oskarżasz przyznającego się do winy; nie dosyć na tem: oskarżasz tego, który ma sprawę, albo, jak ja mówię, lepszą, albo, jak ty chcesz, równą twojej. Już to rzecz dziwna, ale co powiem daleko dziwniejsza: oskarżenie twoje ma na celu nie tylko potępienie, ale skazanie na śmierć Kw. Ligariusza. Nic dał jeszcze takiego przykładu żaden przed tobą obywatel Rzymski. Obce nam są te obyczaje: posuwać nienawiść aż do krwi pragnienia, zwyczaj to jest albo lekkomyślnych Greków’, albo dzikich Barbarzyńców. Czegóż bowiem innego żądasz? żeby w Rzymie nie był? żeby domu nie miał? żeby z najlepszymi braćmi, z T. Brochem, wujem swoim, z jego synem, z nami nie żył? żeby nie miał ojczyzny? Mali ją? Nie jestże mu wszystko wydarte? Zakazana mu Italia: tuła się po obcych krajach. Nie chcesz go tedy pozbawić ojczyzny, której nie ma, lecz życia. Za onego nawet dyktatora, który śmiercią karał kogo nienawidził, nikt podobnie na drugiego nie skarżył. Sam kazał zabijać bez niczyjej namowy: musiał nawet zachęcać do mordu wyznaczoną nagrodą[1]. Ale to jego
- ↑ Dyktator Sylla płacił dwa talenta za przyniesioną mu głowę proskrypcyą objętego obywatela.