swą hańbi, ale dom M. Pizona. Po co mam wyliczać jego postanowienia, zdzierstwa, wyłudzone lub wydarte dziedzictwa? Przyciskał niedostatek; nie wiedział w którą się stronę obrócić. Jeszcze mu się był nie dostał ogromny spadek po L. Rubriuszu, po L. Turseliuszu; jeszcze był nad spodziewanie wszystkich nie odziedziczył dóbr Kn. Pompejusza, i wielu innych nieobecnych. Trzeba mu było żyć obyczajem łotrów, i utrzymywać się z tego co zarwał.
Ale przestańmy mówić o występkach pochodzących z silnego popędu do złego, mówmy raczej o najplugawszem skażonych obyczajów świadectwie. Ty, Antoniuszu, z tą paszczą, z temi piersiami, z tą siłą wysiekacką całego ciała, tyleś wina na weselu Hippii wyżłopał, iż musiałeś w obliczu ludu Rzymskiego rzygać nazajutrz. O! obrzydliwości nie tylko ku widzeniu, ale i ku słyszeniu nieznośna! Gdybyć się to u stołu, wśród twych ogromnych puharów zdarzyło, któżby tego za rzecz szpetną nie poczytał? Ale na zgromadzeniu ludu Rzymskiego, urzędnik swój obowiązek pełniący, dowódzca jazdy, któremuby nawet odbijanie się nie przystało, kawałkami potraw, winem cuchnącemi, siebie i cały trybunał oblwał[1]. Zresztą sam wyznaje, że to do brudów jego należy: przystąpmy do świetnych czynów.
XXVI. Cezar powrócił z Alexandryi, szczęśliwy, jak mu się zdawało, mojem zaś zdaniem, kto zgubił ojczyznę, szczęśliwym być nie może. Zatknięto włócznię przed świątynią Jowisza Statora. Dobra Kn. Pompejusza (biada mnie nędznemu! łez mi już nie staje, ale ból w sercu tkwi nieukojony), dobra, mówię, Wielkiego Kn. Pompejusza głos przeraźliwy woźnego na przedaż ogłosił. Wtedy dopiero Rzym zapomniawszy o niewoli jęknął; w ujarzmieniu umysłów kiedy wszystko postrach krępował, jęki przynajmniej ludu Rzymskiego swobodnie wybuchnęły. Wśród powszechnego oczekiwania, ktoby był tak bezbożny, tak szalony, tak bogom i ludziom nieprzyjazny, coby śmiał przystąpić do tej przeklętej licytacyi, nikt się nie znalazł prócz jednego Antoniusza. Wielu stało około tej włóczni, gotowych odważyć się na wszelkie inne zbrodnie: tyś się jeden znalazł pomiędzy nimi, coś śmiał uczynić, na co się wszyscy wzdrygnęli. Takie cię tedy ogarnęło zaślepienie czyli raczej szaleństwo,
- ↑ A Plutarch (Antonius, II) dodaje, że jeden z przyjaciół Antoniusza zabrał to wszystko w togę.