wniść do domu Pompejusza, przestąpić ten próg szanowny, pokazać twarz bezwstydną bogom domowym ! W tym domu, na który nikt spojrzeć, nikt bez łez minąć nie mógł, ty się nie wstydzisz tak długo gościć! Aczkolwiek w niczem nie smakujesz, nic ci w nim jednak do smaku przypaść nie może.
XXVIII. Kiedy spojrzysz na nosy okrętów w przedsieniu, na łupy zdobyte na nieprzyjaciołach[1], czy ci się zdaje że wchodzisz do swego domu? To być nie może. Choć jesteś wyzuty ze wstydu, obrany z rozumu, znasz jednak siebie, swoje czyny, swoich spólników. Nie zdaje mi się abyś kiedy, czy to na jawie, czy we śnie, mógł być spokojnym. Jakkolwiek jesteś gwałtowny i szalony, kiedy ci stanie przed oczyma obraz tego wielkiego człowieka, musisz przestraszony zrywać się ze snu, w szał wpadać kiedy nie spisz. Co do mnie, żal mi nawet ścian i dachów. Bo co kiedy widział ten dom, coby nie było skromnem, stosownem do prawideł dobrych obyczaczajów i najsurowszej moralności? Ten wielki mąż był, jak wiecie, senatorowie, równie sławny po za domem, jak godzien uwielbienia w zaciszu domowem, i nie mniej zasługiwał na pochwałę w życiu prywatnem jak w publicznem. Teraz w domu jego w sypialnych pokojach siedlisko nierządu, w jadalnych szynkownie. Mówi, że tego już niemasz: wierzcie, wierzcie mu na słowo. Ustatkował się; komedyantce swojej kazał, podług prawa XII Tablic, zabrać swoje manatki; klucze jej odebrał, z domu wypędził. Co za godny, szanowny obywatel! najpiękniejszy postępek jego życia, rozwód z komedyantką
Ale jak często powtarza: «Ja konsul, i Antoniusz;» to jest, ja konsul, i człowiek najbezwstydniejszy; ja konsul, i najniegodziwszy z ludzi: bo czemże jest innem Antoniusz? Gdyby godność jaka była w tem imieniu, to i twój dziad, sądzę, powiedziałby czasem. «Ja konsul, i Antoniusz;» ale nigdy tego nie powiedział. Powiedziałby także twój stryj, mój kollega. Chyba że masz się za jedynego Antoniusza. Ale pomijam tę próżność, która nie ma nic spólnego z bezprawiami, któremiś pognębił Rzeczpospolitę. Do twoich spraw powracam, to jest do wojny domowej, której początek, przygotowanie i przedsięwzięcie twojem jest dziełem.
- ↑ Rzymianie mieli zwyczaj przyozdabiać swe domy łupami zdobytemi na nieprzyjaciołach. Dziedzic lub nabywca nie miał prawa ruszyć ich z miejsca. Triumphabantque, dominis mutatis, ipsae domus. Plinius, XXXV, 2.