zaprzeczacie. Ktoż tedy jeżeli nie sami rozbójnicy uważają go za konsula, a i ci nawet nie tak myślą jak mówią, ani od zdania powszechnego, jakkolwiek sami są występni i bezbożni, odróżnić się mogą. Ale nadzieja łupieży i rabunku zaślepia umysły tych ludzi, których ani darowizna dóbr, ani podział pól, ani ta ciągle utkwiona włócznia licytacyjna nie nasyciła, którzy sobie Rzym, dobra i majątki obywateli jako swą zdobycz upatrzyli, którzy, póki co będzie do rozszarpania i zabrania, myślą że im na niczem nie zbędzie, między których M. Antoniusz (o! bogowie nieśmiertelni, odwróćcie, oddalcie tę złowieszczą wróżbę!), Rzym rozdzielić obiecał. Oby, Rzymianie, stało się o co prosicie, i oby kaźń szaleństwa jego spadła na niego i na cały dom jego! co że tak będzie, mam nadzieję.
Tak jest, nie tylko ludzie, ale i bogowie nieśmiertelni zgadzają się, jak widzę, na ocalenie Rzeczypospolitej; bo jeżeli niebianie przez cuda i znaki przyszłość nam objawiają, nie widzimyż wyraźnie że się zbliża dla Antoniusza godzina kary, dla nas wolności? Lub jeżeli ta jednomyślna wszystkich zgoda nie mogła nastąpić bez zrządzenia bogów, możemyż wątpić o ich woli? Nie pozostaje nam, Rzymianie, jak wytrwać w zdaniu, któreście dzisiaj objawili.
V. Uczynię przeto co hetmani uszykowawszy wojsko czyni zwykli: chociaż widzą żołnierzy gotowych do boju, nie mniej ich jednak zachęcają; tak i ja was ochoczych i pałających żądzą odzyskania wolności zachęcę. Nie, Rzymianie, nie walczycie z takim nieprzyjacielem, z którym jakikolwiek pokój zawrzeć można. Nie niewoli on waszej jak dotąd, ale rozjuszony krwi już teraz waszej pragnie. Niemasz dla niego przyjemniejszej rozrywki, jak krew, jak rzeź, jak mordowanie w oczach jego obywateli. Nie macie, Rzymianie, do czynienia z niepoczciwym i bezbożnym człowiekiem, ale z dzikim i strasznym zwierzem, który ponieważ wpadł w jamę, przywalić go i zatłuc trzeba; bo jeżeli się z niej wydobędzie, niemasz katuszy, od którejby się powstrzymało okrucieństwo jego: ale docieramy do niego, otaczamy, ściskamy go tem wojskiem, które już mamy, a wkrótce go temi ściśniem, które za kilka dni nowi konsulowie zgromadzą. Przykładajcie się jak dotąd, Rzymianie, do tej sprawy. Nigdyście przedtem tak zgodnie nie działali, nigdyście tak ściśle z senatem złączeni nie byli.
I nie dziw temu; nie idzie tu bowiem o to, w jakim stanie żyć będziem, lecz czy się przy życiu utrzymamy, lub haniebną śmiercią
Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/441
Ta strona została przepisana.