tylko opuściły konsula, ale przeciw niemu oręż podniosły, zaszczyty i nagrody przyrzekliście. Tegoż dnia po odczytaniu przyniesionego edyktu D. Brutusa, znamienitego obywatela, postępek jego pochwaliliście, wojnę, którą jako prywatny człowiek przedsięwziął, władzą publiczną potwierdziliście. Cożeście tedy innego dnia onego uczynili, jeżeli nie to żeście Antoniusza nieprzyjacielem ojczyzny ogłosili? Po takich waszych wyrokach będzieli on mógł patrzeć na was spokojnym umysłem, albo wy na niego bez głębokiego oburzenia? Wyłączyła go, oderwała, oddzieliła od Rzeczypospolitej nie tylko jego zbrodnia, ale nawet, jak mi się widzi, fortuna czuwająca nad losem ojczyzny. Jeżeli Antoniusz usłucha posłów waszych i do Rzymu powróci, czy myślicie że zabraknie kiedy złym obywatelom chorągwi do połączenia się z sobą?
Ale tego najmniej się lękam: są inne przyczyny, dla których posłów waszych nigdy nie usłucha. Znam szaleństwo, pychę tego człowieka, znam niecne zamiary przyjaciół, którym jest całkiem oddany. Brat Lucyusz, który w obcych krajach walczył, nie jestże na czele tej bandy? Gdyby Antoniusz sam przez się mógł przyjść do upamiętania, co nigdy nie nastąpi, ci co go otaczają opamiętać mu się nie pozwolą. Tymczasem straci się dogodna pora, zapał przygotowań do wojny ostygnie. Dla czego mamy dotąd wojnę, jeżeli nie dla ociągania się i zwłoki? Skoro tylko po oddaleniu się tego łotra, czyli raczej po jego z rozpaczy ucieczce, senat mógł się bezpiecznie zgromadzić, nie przestawałem domagać się żeby nas zwołano. Pierwszego zaraz dnia, w którym zostaliśmy zwołani, kiedy konsulowie naznaczeni jeszcze się nie stawili, rzuciłem w głosie moim z zupełnem waszem przyzwoleniem fundamenta Rzeczypospolitej, później bez wątpienia niż należało, bo pierwej nie mogłem. Gdyby atoli od tego czasu ani jednego dnia nie omieszkano, jużbyśmy pewnie wojny nic mieli. Wszelkie złe w swym zarodku przytłumić łatwo: zadawnione wzmaga się zazwyczaj. Ale wtenczas oczekiwano pierwszego stycznia, co podobno nie było bardzo dobrze.
XII. Ale opuśćmy co przeminęło. Mamyż jeszcze tę dodać zwłokę, aż się posłowie w drogę wybiorą, aż powrócą? Oczekiwanie ich powrotu sprawi wątpliwość o wojnie; a dopóki będzie o wojnie wątpliwość, jaki może być pośpiech w zaciąganiu wojska?
Zdanie więc moje, senatorowie, jest: nic nie mówić o posłach; przystąpić do rzeczy bez żadnej zwłoki i szybko działać; postanowić
Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/457
Ta strona została przepisana.