zgnębił.» Nie boję się aby człowiek, którego ogromny majątek bez naszego zachowania na nic mu się nie zda, zdradził sam siebie. Dobrych obywatelów naprzód natura tworzy; potem majątek dopomaga. Wszystkim dobrym wiele na tem zależy, aby Rzeczpospolita uszczerbku nie poniosła, ale majętnym najwięcej. Kto, jak powiedziałem, majętniejszy od Lepida? kto lepiej myślący? Widział lud Rzymski smutek i łzy jego w czasie świąt Luperkalskich[1], widział jak był markotny, jaką boleścią przejęty, kiedy Antoniusz, kładąc koronę na skronie Cezara, wolał być jego niewolnikiem, niż kollegą. Gdyby Antoniusz mógł się powstrzymać od innych przestępstw i zbrodni, za ten jeden postępek sądziłbym go godnym wszelkiej kary: bo jeżeli sam mógł być niewolnikiem, dla czego nam pana narzucał? a jeżeli w latach pacholęcych znosił rozpustę tych, którzy byli jego tyranami, czy dla tego i dzieciom naszym pana i tyrana miał sposobić? Jakoż, po zabiciu Cezara, takim się stawił dla innych, jakim chciał aby Cezar był dla nas. W jakim kraju barbarzyńskim był kiedy straszniejszy i okrutniejszy tyran, jak w tem mieście otoczony Barbarzyńcami Antoniusz? Za panowania Cezara przychodziliśmy do senatu, jeżeli nie swobodnie, przynajmniej bezpiecznie. Za tego herszta rozbójników morskich (dla czego miałbym go tyranem nazyzywać?), na tych krzesłach Ityrejczykowie[2] siedzieli. Poleciał raptem do Brunduzyum, żeby powrócił do Rzymu na czele wojska w szyku bojowym. Miasto kwitnące, dziś municypalne, przedtem znamienita osada, Suessa[3], zalane krwią najwaleczniejszych żołnierzy. W Brunduzyum, w oczach żony, nie tylko najchciwszej, ale najokrutniejszej kobiety, wybranych z legii Marsowej centuryonów pomordował[4]. Ztamtąd z jakim zapałem, z jaką wściekłością do Rzymu spieszył, żeby wyrżnąć wszystkich najlepszych obywateli! Wtedy sami bogowie nieśmiertelni nieprzewidzianą obronę nad spodziewanie nasze nam zesłali.
IX. Niewypowiedziane męztwo Cezara powstrzymało zapamiętałe tego łotra zapędy. Chciał szaleniec szarpnąć go w swoich edyktach, a nie wiedział, że cokolwiek wyrzekł fałszywie na tego cnotliwego mło-