co nakoniec pospolici przepisywacze powiadają że wiedzą? Ja przynajmniej, sędziowie, przeciwnego jestem zdania: kiedy Kn. Pompejusz we wszystkich rodzajach umiejętności, w tych nawet, których, nie mając wiele wolnego czasu, nabyć nie można, jest celujący, sądzę że posiada przy tem gruntowną i chwalebną znajomość umów, traktatów, zobowiązań, jakiemi się rządzą ludy, królowie, obce narody, całego nakoniec prawa pokoju i wojny; chyba że czego w zaciszu i spokojności z xiążek się uczymy, tego Kn. Pompejusz w czasach odpoczynku z pism, lub, gdy był na urzędach, w czyn — nem życiu nauczyć się nie mógł.
Żeśmy musieli, sędziowie, bronić tej sprawy, wina w tem raczej, zdaniem mojem, teraźniejszego czasu, niżeli człowieka: nie powiem zatem nic więcej o tak niesłusznym procesie. Jestto bowiem plama i zakałą tego wieku zazdrościć zasłudze, chcieć cudzą sławę w samym kwiecie zniszczyć. Gdyby Kn. Pompejusz żył przed pięciąset laty, mąż, którego pomocy, kiedy był jeszcze młodzieńcem i rycerzem Rzymskim, senat dla ocalenia Rzeczypospolitej kilkakrotnie żądał; którego dzieła uwieńczone najświetniejszemi zwycięztwy na lądzie i na morzu do wszystkich narodów doszły; którego trzy tryumfy świadczyły że cały świat ugiął się pod nasze panowanie; którego lud Rzymski przyozdobił najchlubniejszemi zaszczyty: gdyby o takim mężu teraz przed wami powiedziano, że zgwałcił traktaty, ktoby temu dał wiarę? nikt zaiste; bo ze śmiercią znikłaby zazdrość, a czyny jego pozostałyby oparte na nieśmiertelnej sławie jego imienia. Tak tedy jego zasługa z wieści tylko znana, nie podlegałaby żadnej wątpliwości; a teraz gdy jest obecna, doświadczona, wskroś przejrzana, ma być szarpana językiem uwłoczycieli!
VII. O Pompejuszu tedy w dalszym ciągu mej mowy mówić już nie będę; ale wy, sędziowie, zachowajcie go w waszej pamięci. O prawie, o traktacie, o dawnych przykładach, o ciągłym zwyczaju naszej Rzeczypospolitej, powtórzę co już powiedziano. Ani bowiem M. Krassus, który całą sprawę ze zwykłą sobie biegłością i sumiennością najdokładniej wam wyłuszczył, ani Kn. Pompejusz, którego mowie nie schodziło na żadnej ozdobie, nic mi nowego lub nietkniętego do powiedzenia nie zostawił. Lecz że obu podobało się, pomimo mego wymawiania się, żebym przyłożył ostatnią rękę jakby do wygładzenia dzieła, proszę was abyście tak rozumieli, żem z chęci raczej dopełnienia obowiązku, niżeli z chęci mówienia podjął się tej usługi.
Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/74
Wystąpił problem z korektą tej strony.