Nie możesz na długi czas odłożyć rady, jaką mi dać masz; bo zdaje mi się, że ów zapłacony pojednawca[1] musiał już swą mowę powiedzieć, że coś już postanowiono, nic mówię w senacie, ale na posiedzeniu senatorów. Utrzymujesz mnie jednak w zawieszeniu, chociaż nie mam żadnej o tem wątpliwości, co zdaniem twojem począć mi należy. Dajesz mi to uczuć, pisząc że posyłają teraz Flawiusza do Sycylii z legią[2]. Ileż to, myślisz, niesprawiedliwości częścią już w myśli mają i przygotowują, częścią na czas dalszy zachowują! Co do mnie, nie będę miał względu na prawo Solona, twego i jak myślę mego spółziomka, który postanowił karę śmierci na obywatela, coby w zamieszkach domowych nie przystąpił do jednej lub do drugiej partyi, i, jeżeli nie będziesz innego zdania, oddalę się ztąd z synem i z synowcem. Chociaż moje pierwsze postanowienie jest niewzruszone, spieszyć się jednak nie będę, ale zaczekam na twą radę i list, o którego danie Cefalionowi prosiłem, jeśliś już innego nie posłał.
Piszesz mi, nie żebyś zkąd o tem słyszał, lecz jak się domyślasz, że starać się będą ściągnąć mnie do Rzymu, jeżeli o pokoju mowa będzie. Ale ja nie widzę jak można czynić o pokój, kiedy Cezar postanowił udać się do Hiszpanii, żeby wyzuć Pompejusza z tej prowincyi i z tamecznego wojska, chyba że wspomniony pośrednik pokoju wymógł na nim, żeby się spokojnie zachował, aż dopóki posłowie nie pojadą i nie powrócą. Krótko mówiąc, żadnej z tej strony nie widzę nadziei, ani nawet możności traktowania o pokój. Jestto wreszcie jedno z najważniejszych zadań politycznych nie tylko dla statysty, ale nawet dla uczciwego człowieka, czy ma przyjść do rady tyrana, choćby w niej o czem pożytecznem dla Rzeczypospolitej radzić miano. Jeśliby mnie tedy wezwano (czego się nie lękam; bo powiedziałem Cezarowi jakbym o pokoju mówił, a on to odrzucił), ale gdyby się tak zdarzyło, napisz mi jak mam