Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 6 Pisma krasomówcze.djvu/393

Ta strona została skorygowana.
MARKA TULLIUSZA CYCERONA
MOWCA.

I. Co z dwojga trudniejszego i cięższego, odmówić ci często o toż samo proszącemu, czy prośbie twojej zadosyć uczynić, nad tem, Brutusie, często i długo się namyślałem. Bo odmówić człowiekowi, którego jedynie kocham, i o którego ku mnie miłości jestem przekonany, zwłaszcza słusznej rzeczy proszącemu, pięknej żądającemu, zdawało mi się bardzo przykro; podjąć się zaś tak walnego zagadnienia, które nie tylko trudno rozwiązać, ale nawet myślą objąć, zaledwie miałem za rzecz godną człowieka lękającego się nagany światłych znawców. Nie jestże to wielką śmiałością, wśród takiego niepodobieństwa między sobą dobrych mowców, osądzić, jaki jest najlepszy rodzaj, i, iż tak rzekę, kształt wymowy? Ale że mnie często o to prosiłeś, przystąpię do rzeczy, nie tak w nadziei dokazania, jak z chęci doświadczenia. Wolę, przychylając się do twej prośby, uchodzić u ciebie za człowieka nieroztropnego, niżeli w przeciwnym przypadku za uchybiającego obowiązkom przyjaźni.
Zapytujesz mnie, a ktemu już kilka razy, jaki rodzaj wymowy najwięcej pochwalam, jaki mam za najdoskonalszy, za najwyższy, za najdokładniejszy. Boję się tylko, jeżeli dogodzę twemu życzeniu, i odmaluję obraz poszukiwanego przez ciebie mowcy, żebym nie powstrzymał ochoty wielu miłośników wymowy, którzy straciwszy nadzieję wyrównania wzorowi, nie zechcą kusić się o to, co osiągnąć nie będą mieli w sobie