ale tego, co gdy kto posiada, wymownym się staje, a co niczem innem nie jest jedno wymową, którą tylko oczyma umysłu dostrzedz możemy. Ten tedy będzie wymownym, że jeszcze raz to samo powtórzę, kto o małych rzeczach po prostu, o pośrednich pośrednio, o wielkich wzniosie mówić potrafi. Cała moja mowa za Cecyną[1] toczyła się o słowach interdyktu pretora: zawiłe rzeczy objaśniając rozplątałem; do prawa cywilnego odwoływałem się; dwuznaczne wyrażenia wytłumaczyłem. Trzeba mi było w mowie za prawem Maniliuszowem[2] chwalić Pompejusza: pochwaliłem go umiarkowanym stylem. W mowie za Rabiriuszem[3] szło o utrzymanie praw i majestatu ludu Rzymskiego: mówiłem z zapałem, z zupełną mocą wymowy. Ale trzeba czasem mieszać z sobą, odmieniać rodzaje stylu. Jakiego niema w pięciu moich mowach przeciw Warresowi? w obronach Awita Korneliusza, i w wielu innych? Przywiódłbym przykłady, gdybym nie myślał, że są znane, lub łatwe do znalezienia. Niema w żadnym rodzaju żadnej piękności stylu, którejby w mowach moich nie było, jeżeli nie doskonałej, to przynajmniej z lekka określonej i odcieniowanej. Jeżeli celu mego nie osiągam, wiem jak go osiągnąć trzeba.
Nie mówię tu osobie, ale o wymowie; daleki od zdumiewania się nad własnemi dziełami, tak jestem wybrydny, tak mi trudno dogodzić, że sam nawet Demostenes zadosyć mi nie czyni. Chociaż on sam jeden we wszelkich rodzajach wymowy nad wszystkich wygórował, nie zawsze atoli zaspakaja moje uszy, wiele wymagające, nie nasycone, zawżdy czegoś niezmiernego, nieskończonego pragnące.
XXX. Ale ty, Brutusie, ponieważ w czasie swego w Atenach pobytu z gruntu poznałeś tego mowcę wraz z jego wielbicielem Pammenesem, z rąk go nie wypuszczasz, a jednak moje także dzieła czytujesz, wiesz bezwątpienia, że on wiele dokazuje, ja usiłuję, że on może, ja chcę jak sprawa