Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Które, jak słyszę, maja go pójść błagać
O łaskę, żadnej już nie ma nadziei.
Idźmy więc do nich, Panowie, i prośmy,
Aby zabiegi swoje przyspieszyły.

(Wychodzą).
SCENA DRUGA.
Forpoczty Wolsków. przed Rzymem. Warty na posterunkach.
Wchodzi MENENIUSZ.

Pierwszy wartownik. Stój! Skąd?
Drugi wartownik.Stój! nazad!
Meneniusz. Pełnicie służbę po ludzku, to dobrze;
Ale za wielkiem waszem pozwoleniem
Przychodzę tutuj w poselstwie — w poselstwie
Do Koryolana.
Pierwszy wartownik. Od kogo?
Meneniusz.Od Rzymu.
Pierwszy wartownik. Nie przejdziesz Wasze, wracaj, skąd przyszedłeś;
Koryolan nie chce już słyszeć o Rzymie.
Drugi wartownik. Prędzej ujrzycie Rzym w płomieniach, niż się
Z nim rozmówicie.
Meneniusz.Moi przyjaciele,
Musiał wam pewnie wasz wódz nieraz prawić
O Rzymie i o przyjaciołach, których
W nim pozostawił; można więc sto stawić
Przeciw jednemu, że i moje miano
Was doszło: jestem Meneniusz.
Pierwszy wartownik.Być może;
Idź waść zdrów, mości Meneniuszu: siła
Waszego miana nic tu nie poradzi.
Meneniusz. Mówię ci przecie, chłopcze, żem przyjaciel
Twojego wodza; żywą byłem księgą
Jego chwalebnych dzieł, w którejto księdze
Ludzie czytali szeroko i długo
O jego sławie niezrównanej; bom ja
Moich przyjaciół, (których on jest głową),