Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/137

Ta strona została przepisana.

Pierwszy sprzysieżony. Nie inaczej; wojsko
Zdumiewało się nad tem. Na ostatek,
Kiedy już Rzym miał w garści i kiedyśmy
Z rychłym podbojem wyglądali nie mniej
Łupów jak chwały...
Aufidyusz.Toć to przeciw niemu
Wypręży nerwy mojego ramienia.
Dla kilku kropel niewieściej wilgoci,
Tanich jak kłamstwo, sprzedał krew i trudy
Wielkiej wyprawy naszej; umrze za to,
A ja odżyję. Słyszycie ten odgłos?

(Trąby i kotły odzywają się przy głośnych okrzykach ludu).

Pierwszy sprzysiężony. Jak goniec wszedłeś, Panie, w progi domu,
Rodzinne miasto głucho cię przyjęło;
A jego powrót rozdziera powietrze
Grmotem okrzyków.
Drugi sprzysiężony. Dobroduszne głąby,
Drą sobie gardła dla niego, nie pomnąc,
Że on im dzieci pozabijał.
Trzeci sprzysiężony. Nim więc
Zdoła głos zabrać i na lud zdradziecko
Wpłynąć swą mową, daj mu uczuć, Panie,
Hart twego miecza; w czem my cię poprzemy.
Skoro zaś legnie, stosowna odezwa
Pogrzebie jego usprawiedliwienie
Wraz z jego ciałem.
Aufidyusz.Dosyć tego: oto
Panowie rajcy.

(Wchodzą rajcowie miasta).

Rajcowie.Bądź nam pozdrowiony.
Aufidyusz. Nie zasłużyłem na to, miłościwi
Moi panowie; ale czyście tylko
Z uwagą list mój odczytali?
Rajcowie.Z całą
Uwagą.
Pierwszy rajca. Lecz i z niemałą boleścią.
Poprzednie jego przewinienia mogły
Się były jeszcze zatrzeć jako tako;
Ale tam kończyć, gdzie zaledwie zaczął,