Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/151

Ta strona została przepisana.
143
AKT PIERWSZY. SCENA DRUGA.

Jeżeli idzie o dobro ogółu,
Staw mi przed oczy honor obok śmierci,
A pewnie kroku nie cofnę; bo niech mię
Bogowie skarżą, jeżeli nie bardziej
Miłuję honor, niż się śmierci lękam.
Kasyusz. Znam ja tę twoją cnotę, o, Brutusie!
Znam ją tak dobrze, jak rysy twej twarzy.
W istocie, honor jest osnową tego,
O czem ci mówić zamierzyłem. Nie wiem,
Jak tam kto sobie wyobraża życie,
Ale co do mnie, mniemam, że na jedno
Wychodzi nie żyć wcale, jak żyć w ciągłej
Obawie kogoś nam równego. Jam się
Urodził wolnym, tak samo jak Cezar;
Ty także: obu nas równie karmiono,
I oba, tak jak on, umiemy znosić
Zimowe chłody. Baz w dzień niepogodny,
Kiedy wzburzony Tyber wstrząsał brzegi,
Rzekł do mnie Cezar: „Miałżebyś, Kasyuszu,
Odwagę, rzucić się ze mną w te fale,
I płynąć razem do tamtego punktu?“
Ledwie to wyrzekł, ja nierozebrany
Skoczyłem w rzekę, wyzywając go, żeby
Zrobił toż samo; co on też uczynił.
Nurt ryknął, myśmy smagali go siłą
Naszych muskułów, roztrącali na bok,
Wstrzymywali go przekornemi pierśmi.
Aleśmy jeszcze nie dosięgli kresu,
Aliście Cezar zawołał: „Kasyuszu,
Ratuj mię, tonę!“ Jak niegdyś Eneasz,
Nasz wielki pradziad, na barkach z pożaru
Troi starego wyniósł Anchizesa,
Tak i ja wtedy nawpół omdlałego
Cezara z Tybru wyniosłem. I tento
Człowiek jest dzisiaj bożyszczem, a Kasyusz
Nędznem stworzeniem, pokornie się musi
Chylić do ziemi, kiedy Cezar ledwie
Głową mu kiwnie z niechcenia. Kiedyśmy
Byli w Hiszpanii, miał on zimną febrę,
I uważałem, jak drżał, ile razy