Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/173

Ta strona została przepisana.
165
AKT DRUGI. SCENA PIERWSZA.

Zaród choroby, którybym ja z mocy
Praw mych w tym domu znać może powinna.
O! mężu, o! mój panie, na kolanach
Zaklinam ciebie, w imię moich niegdyś
Chwalonych wdzięków, w imię tej miłości,
Którąś mi ślubił i owej przysięgi,
Która nas w jedność nierozdzielną sprzęgła:
Odkryj mi stronę ukrytą twej duszy.
Co ci jest? Jacy to ludzie tej nocy
Byli u ciebie? Było ich tu bowiem
Sześciu czy siedmiu, a każdy starannie
Zasłaniał sobie twarz, choć było ciemno.
Brutus. Powstań, kochana Porcyo.
Porcya. O! Brutusie,
Nie klęczałabym, gdybyś ty mnie kochał.
Czy jest w układzie naszego małżeństwa
Zawarowane, że nie będę mogła
Znać twych tajemnic? Jestżem ja połową
Twoją pod pewnym tylko, marnym względem,
Na to jedynie, aby z tobą dzielić
Twój stół i twoje łoże rozweselać,
I lada kiedy przemówić do ciebie?
Toż ja więc mieszkam tylko na przedmieściu
Powszednich uciech twoich? W takim razie
Porcya jest tylko prostą nałożnicą,
Ale nie żoną Brutusa.
Brutus. Ty jesteś prawą, zacną żoną moją,
Tak drogą dla mnie jak ta krew,
Co wre w mem sercu stroskanem.
Porcya. Gdyby tak było, znałabym twe troski.
Jestem niewiastą, ale jestem przytem
Niewiastą, którą Brutus wziął za żonę,
Jestem niewiastą, ale jestem przytem
Niewiastą godną czci, córką Katona.
Mniemasz-li, że ja dzielę płci mej słabość,
Mając takiego ojca i małżonka?
Zwierz mi się, ja twej ufności nie zwiodę.
Jużem stałości mojej dała dowód,
Zadając sobie w udo z dobrej woli
Głęboką ranę: jęk z ust mych nie wyszedł,