Brutus. Coś, co powrócić może chorym zdrowie.
Ligaryusz. Ale czy nie ma tylko takich zdrowych,
Którychby trzeba przywieść o chorobę?
Brutus. Są, mój Kajuszu. Wyłuszczę ci bliżej
Rzecz, całą, skoro iść będziem do kogoś,
Kogo się głównie ta sprawa dotyczy.
Ligaryusz. Wyślij twą nogę naprzód, a ja moją
Z zapałem krok w krok powiodę do czynu,
Którego nie znam, ale dość mi na tem,
Że Brutus wzywa mnie do niego.
Brutus. Pójdź więc.
Cezar. Niebo i ziemia szalały tej nocy;
Trzy razy przez sen krzyknęła Kalpurnia:
„Hola! ratunku! Chcą Cezara zabić!“
Jest tam kto?
Sługa (wchodzi). Jestem, Panie.
Cezar. Zarządź kapłanom ofiary i spiesznie
Wracaj mi donieść o skutku ich wieszczby.
Sługa. Stanie się temu zadość.
Kalpurnia (wchodząc). Ja kto, Cezarze, chcesz wyjść? Dziś przynajmniej
Pozostań w domu.
Cezar. Wyjdzie z domu Cezar.
Złe zawsze tylko z tyłu mi groziło;
Skoro spojrzało Cezarowi w oczy,
Pierzchło natychmiast.
Kalpurnia. Nigdym ja tak wielkiej
Do złych wróżb wagi nie przywiązywała,
Jak dziś; dziś one dreszczem mnie przejmują.
Opowiadał mi właśnie jeden sługa
Okropne rzeczy, które oprócz tego,
Cośmy słyszeli sami i widzieli,
Wartom tej nocy miały się objawić: