Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/181

Ta strona została przepisana.
173
AKT DRUGI. SCENA CZWARTA.

Porcya. Wolałabym, żebyś
Już był z powrotem, niż żebym ci miała
Mówić dopiero, po co cię posyłam.
O, wytrwałości! bądź mi nieodstępną!
Staw nieprzepartą zaporę
Pomiędzy sercem a ustami memi.
Męski mam umysł, lecz siły niewieście;
A dla niewiasty skrytość jest nieznośną.
Jeszcześ tu?
Lucyusz. Pani, cóż mam czynić? Pobiedz
Do Kapitolu i wrócić, nic więcej?
Porcya. Zobaczysz tylko, jak twój pan wygląda,
Bo wyszedł chory. A uważaj dobrze,
Co robi Cezar i kto będzie przy nim.
Cóżto za wrzawa? czy słyszysz?
Lueyusz. Nie, pani,
Ja nic nie słyszę.
Porcya. Nadstaw pilnie ucha:
Zdawało mi się słyszeć odgłos walki,
A wiatr przynosił go od Kapitolu.
Lucyusz. Łaskawa Pani, rzetelnie powiadam,
Że nic nie słyszę.

(Wchodzi Wieszczek).

Porcya. Zbliż się tu, człowieku.
Skąd idziesz?
Wieszczek. Z domu, miłościwa Pani.
Porcya. Która godzina?
Wieszczek. Niespełna dziewiąta.
Porcya. Czy Cezar poszedł już do Kapitolu?
Wieszczek. Nie jeszcze, Pani. Idę właśnie zająć
Miejsce na drodze, którą on iść będzie.
Porcya. Masz pewnie jaką prośbę do Cezara?
Wieszczek. Tak, Pani, mam ją: jeśli Cezar zechce
Tak się okazać względnym dla Cezara,
Iż mię wysłucha, to go prosić będę,
Ażeby sobie sam łaskę wyświadczył.
Porcya. Miałżebyś wiedzieć że mu coś zagraża?
Wieszczek. Nie wiem nic, co się stanie, ale z tego.
Czego się lękam, wiele się stać może.
Żegnam cię Pani. Ulica w tem miejscu