Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/189

Ta strona została przepisana.
181
AKT TRZECI. SCENA PIERWSZA.

Nowych godności.
Brutus. Bądź tylko cierpliwym,
Ukoim pierwej lud, potem ci powiem,
Dlaczego Brutus, miłując Cezara,
Dłoń swoją przeciw Cezarowi podniósł.
Antoniusz. Znaną mi mądrość wasza. Niechże każdy
Skrwawioną poda mi rękę. Ty naprzód,
Marku Brutusie, pozwól mi prawicę
Swoją uścisnąć, pozwól mi toż samo
Kaju Kasyuszu, Decyuszu Brutusie,
I ty Metellu, i ty dzielny Cynno,
I ty mój mężny Hasko, i ty także
Cny Treboniuszu, ostatni z kolei,
Ale zaprawdę nie ostatni w sercu.
Szlachetni moi panowie, niestety,
Cóż mam powiedzieć? Kredyt mój na śliskim
Gruncie spoczywa, jestem w oczach waszych
Na jednej z dwóch dróg nagannych. Myślicie,
Ze ze mnie albo tchórz albo pochlebca.
Żem cię, Cezarze, kochał, o! to prawda.
Jeśli w tej chwili duch twój patrzy na nas,
Nie boli cię to gorzej, niż śmierć, widzieć
Twojego Marka zawierającego
Z nieprzyjaciółmi twymi sojusz zgody,
I krwawe dłonie ich ściskającego
Wobec twych martwych zwłok? O! wielki mężu!
Gdybym miał tyle ócz, ile ty ran,
Roniących tyle łez, ile z ran twoich
Krwi popłynęło, byłoby to z mojej
Strony przystojniej, niż zachodzić w przyjaźń
Z wrogami twymi. Przebacz mi, Juliuszu!
Dzielny jeleniu! Tu uszczwano ciebie,
Tu padłeś. Oto stoją łowcy twoi,
Nacechowani i zarumienieni
Śladem twojego upadku. O! świecie!
Ty byłeś temu jeleniowi lasem,
A on był twoją, o! świecie, ozdobą.
Jakżeś podobny do pysznego zwierza,
Którego dłonie książąt powaliły!
Kasyusz. Miarkuj się, Marku Antoniuszu.