Brutus. Lucyliuszu,
Uczyń podobnież. Niech się nikt nie waży
Wnijść do namiotu mojego przed końcem
Naszej rozmowy. Lucyusz i Tytyniusz
Staną dlatego na straży u wnijścia.
Kasyusz. Żeś mi uchybił, dowód na to taki:
Skazałeś na śmierć i ukryłeś hańbą
Lucyusza Pellę, za to, że Sardyanom
Dał się przekupie, a kiedym listownie
Wstawiał się za nim, bom go znał, tyś listy
Moje odrzucił i prośbą pogardził.
Brutus. Sameś uchybił sobie, pisząc za nim.
Kasyusz. W obecnych czasach nie godzi się wdawać
W zbytnie rozbiory ladajakiej winy.
Brutus. Pozwolisz sobie powiedzieć, Kasyuszu,
Że i na tobie cięży podejrzenie,
Jakobyś maczał rękę w nadużyciach,
Skrycie frymarcząc stopniami i one
Niegodnym ludziom sprzedając za złoto.
Kasyusz. Ja, moją rękę maczać w nadużyciach?
Wiesz dobrze, że to Marek Brutus wyrzekł,
Inaczej mowa ta, na wszystkie bogi,
Byłaby twoją ostatnią.
Brutus. Nazwisko
Kasyusz uzacnia niecność twych postępków,
I kara przed niem kryje głowę.
Kasyusz. Kara!
Brutus. Przypomnij sobie marzec, Idus marca.
Za cóż to, jeśli nie za świętą sprawę
Słuszności, zginął wielki Juliusz Cezar?
Jakiż nikczemnik w innej, niż ta sprawie
Podniósł nań sztylet, tknął się jego ciała?