Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/209

Ta strona została przepisana.
201
AKT CZWARTY. SCENA TRZECIA.

Brutus. Mówisz, żeś lepszy żołnierz: dowiedź tego.
Zamień chełpliwość w czyn, będzie to dla mnie
Miłym widokiem; bo co się mnie tyczy,
Lubię się uczyć od szlachetnych ludzi.
Kasyusz. Krzywdzisz mię ciągle, krzywdzisz mię, Brutusie,
Pod każdym względem; mówiłem, żem starszy,
Nie zaś, żem lepszy żołnierz. Czym ja mówił,
Żem lepszy?
Brutus. Mniejsza mi o to, czyś mówił.
Kasyusz. Cezar za życia nie śmiał mię tak drażnić,
Brutus. Milcz: tyś to nie śmiał go tak niecierpliwić?
Kasyusz. Jam nie śmiał?
Brutus. Tak jest.
Kasyusz. Jego niecierpliwić?
Brutus. Tak jest: nie śmiałeś, bo ci miłe życie.
Kasyusz. Nie dufaj zbytnie w mą przyjaźń, bo mógłbym
Zrobić coś, czegobym potem żałował.
Brutus. Mógłbyś żałować tego, coś już zrobił.
Groźby twe niczem są dla mnie, Kasyuszu;
Bo mnie poczciwość tak warownie zbroi,
Że one koło mych uszu przechodzą.
Jak ów wiatr, którym gardzę. Posyłałem
Po pewną sumę pieniędzy do ciebie:
Odmówiłeś mi onej; posyłałem
Po nią do ciebie, bo nie umiem grosza
Podłymi zbierać środkami. Na bogi!
Wolałbym raczej serce me stęplować
I krew mą sączyć za drachmy, niż z twardych
Rąk biednych kmieci, pokątnym sposobem,
Wyciskać krwawo zarobione mienie.
Chciałem od ciebie pożyczyć pieniędzy
Na zapłacenie żołdu mym legionom;
Odmówiłeś mi. Któżby po tym kroku
Poznał Kasyusza? Byłżebym ja sobie
Tak był postąpił z Kajusem Kasyuszem?
Jeżeli Marek Brutus kiedykolwiek
Do tego stopnia okaże się sknerą,
Iż nędzne swoje skrzynie na klucz zamknie
Przed przyjaciółmi: o! wtedy, bogowie,