Sycyniusz. Jestże kto bardziej dumny niż ten Marcyusz?
Brutus. Nie wiem, kogoby z nim porównać,
Sycyniusz. Będąc obrani trybunami ludu...
Brutus. Czy uważałeś jego wzrok i gesty?
Sycyniusz. Nie, tylko jego przekąsy.
Brutus. Gdy go rozdrażnisz, z bogów szydzić gotów.
Sycyniusz. Drwić z spokojnego księżyca.
Brutus. Obecna wojna pożera go; nie wie,
Jak się już nadąć, że tak jest waleczny.
Sycyniusz. Tego rodzaju ludzie, połechtani
Bodźcem powodzeń, pogardzają cieniem,
Pod którym chodzą w południe. Dlatego
Dziwi mnie, że on przy swej wyniosłości,
Pod Kominiuszem nie wzbrania się służyć.
Brutus. Sławy, o którą mu idzie, a której
Nie skąpe względy już zyskał, nie można
Skuteczniej nabyć i łatwiej zarazem,
Jak stojąc za kimś będącym na czele.
Bo, jeśli się co nie uda, powiedzą:
Wódz temu winien, choć wódz z swojej strony
Czynił, co tylko człowiek czynić może;
Głupia krytyka krzyczeć będzie w tedy:
O! gdyby Marcyusz był tę rzecz prowadził!
Sycyniusz. Jeżeli się zaś powiedzie, opinia,
Która — tak bardzo sprzyja Marcyuszowi,
Obierze z zasług Kominiusza.
Brutus. Z góry
Można przewidzieć, że połowa chwały
Kominiuszowej na Marcyusza spłynie,
Choćby ten na nią nie pracował. Wszystkie
Zaś jego chyby podniosą wysokość
Zalet Marcyusza, choćby Marcyusz w gruncie
Bynajmniej na to nie zasłużył.
Sycyniusz. Pójdźmy
Posłuchać, co tam o wyprawie radzą
I w jaki sposób weźmie się ten człowiek
Do obecnego przedsięwzięcia.
Brutus. Idźmy.
Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/22
Ta strona została przepisana.
(Wychodzą).