Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/226

Ta strona została przepisana.
218
JULIUSZ CEZAR.

Czemuż ty musisz wyobraźni ludzkiej
Przedstawiać rzeczy, które nie istnieją?
Poród twój zawsze przedwczesny i smutny,
Bo ty się nigdy szczęśliwie nie rodzisz,
Owszem zabijasz tę, co cię poczęła.
Tytyniusz. Gdzież to jest Pindar? Pindarze!
Messala. Poszukaj
Go, Tytyniuszu, ja tymczasem pójdę
Wieścią tą ucho Brutusowi przeszyć:
Przeszyć zaiste, bo najjadowitszy
I najostrzejszy pocisk byłby pewnie
Dla jego uszu równie pożądanym,
Jak wieść podobna.
Tytyniusz. Dobrze, idź Messalo,
A ja tymczasem poszukam Pindara.

(Wychodzi Messala).

Dlaczegożeś mię wysłał, o, Kasyuszu!
Czyliżem twoich nie spotkał przyjaciół?
Czyliż mi na skroń nie włożyli tego
Wieńca zwycięstwa, bym go tobie oddał?
Nie doszedł-że cię ich radosny okrzyk?
Trzebaż ci było wszystko wziąć na opak?
Stało się. Odbierz ten wieniec: twój Brutus
Kazał mi włożyć go na twoje czoło.
Dopełniam tego. Przybywaj Brutusie,
Patrz, jakem uczcił Kajusa Kasyusza.
Rzymianinowi tak przystoi kończyć.
Mieczu Kasyusza, pójdź mię z nim połączyć!

(Przebija się i umiera).
(Wojenna wrzawa. Brutus i Messala wchodzą; za nimi młodszy Kato, Strato, Wolumniusz i Lucyliusz)

Brutus. Gdzie jego ciało, gdzie? Messalo pokaż.
Messala. Owdzie, a przy nim Tytyniusz w rozpaczy.
Brutus. Tytyniusz na wznak leży.
Kato. On zabity.
Brutus. Jakżeś ty jeszcze potężny, Juliuszu!
Duch twój wkoło nas krąży i obraca
Oręże nasze w własne nasze piersi.

(Głośniejsza wrzawa).