Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/236

Ta strona została przepisana.
228
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Najwyższą wolę: „Uczyń to lub owo,
Weź to królestwo, temu daj swobodę,
Tak postąp, ja ci każę“.
Antoniusz. Dość, kochanko!
Kleopatra. A może też — to najpodobniej będzie —
Nie wolno ci tu bawić, sam Oktawiusz
Przysyła ci odprawę, bądź posłuszny.
Gdzie Fulwii list? Cezara? — nie, obojga? —
Przywołać gońców. — Jakem z krwi królewskiej,
Rumienisz się, mój drogi; twój rumieniec
Hołd Cezarowi składa, czy małżonce,
Wstyd mu swarliwej Fulwii. — Gdzie posłowie?
Antoniusz. Niech Rzym się w Tybr zapadnie, niech powały
Cesarstwa runą! Tu mój świat, przy tobie.
Królestwa to są śmieci, ziemia karmi
Bydlęta z ludźmi, cześć najwyższa życia
To kochać się jak my, gdy jedna dusza
W dwóch bliźnich sercach płonie, w tym uścisku
Wyzywam świat, by zeznał pod zaklęciem,
Że równych nam nie było.
Kleopatra. Milcz, obłudny!
Czyś bez kochania Fulwię — wziął za żonę?
Jam przecież nie szalona, choć udaję,
Tyś Antoniuszem zawsze.
Antoniusz. Twem igrzyskiem.
Na miłość mej miłości, na twe szczęście,
Nie traćmy chwil na te dotkliwe spory,
Niech każda w życiu nam otwiera nowych
Słodyczy zdroje. Jaka dziś zabawa?
Kleopatra. Przyjęcie gońców.
Antoniusz. Fe, królowo sprzeczna!
U której wszystko wdziękiem: złość, uśmiechy,
A nawet płacz, bo żądza lub cierpienie
Upiększa się powabem jej oblicza.
Precz z posłańcami, sam na sam chcę z tobą
Przechadzać się po mieście, by dokładniej
Obyczaj ludu poznać. Chodź, królowo,
Na rozkaz twój. — O gońcach ani słowo.

(Antoniusz i Kleopatra wychodzą z orszakami).