Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/241

Ta strona została przepisana.
233
AKT PIERWSZY. SCENA DRUGA.

Służący. Od świtu goniec czeka.
Antoniusz. Niech się zjawi.
Rozerwać muszę te egipskie pęta,

(Drugi posłaniec wchodzi).

Lub zginę w nich splątany. — Kto ty jesteś?
Drugi posłaniec. Twa żona Fulwia zmarła.
Antoniusz. Gdzie?
Drugi posłaniec. W Sycyonie.
Choroby przebieg i szczegóły bliższe
Tyczące ciebie, w liście tym zawarte.

(List mu oddaje i wychodzi).

Antoniusz. Duch wielki gaśnie. Tegom się spodziewał.
Co zbyt porywczo przez nas odtrącone,
To pragniem znów posiadać. Skarb dzisiejszy
Przez nawyknienie, staje się bezecnym
A nawet wstrętnym, żal mi jej po zgonie,
Wzgardziłem żywą, a za martwą gonię.
Z tej czarodziejki sideł się wyzwolę,
Jej gusła mi zwiastują gorszą dolę
Niż jest obecna, sto tysięcy razy. —
Hej! Enobarbus!
Enobarbus (wchodząc). Jestem, na rozkazy.

Antoniusz. Muszę się stąd oddalić.
Enobarbus. W takim razie zabijemy wszystkie niewiasty nasze. Widzimy, że każda szorstkość zabójczą jest dla nich. Odjazd nasz śmierć im zada.
Antoniusz. Muszę się stąd oddalić.
Enobarbus. Niech giną białogłowy, jeśli tego wymaga potrzeba. Żal byłoby pozbywać się ich bez powodu. Jeśli na szali ważna ciąży sprawa, to mniejsza o nie. Kleopatra umrze, skoro tylko się dowie o twoich zamiarach. Widziałem nieraz, jak dla błahych powodów konała. Sądzę, że w zgonie, jakąś, miłosnej podobną, rozkosz upatrywać musi, gdy tak chętnie umiera.
Antoniusz. Obłudność tej niewiasty z niczem nie porównasz.
Enobarbus. Niestety nie, panie! Żądze jej utkane są z najczystszej przędzy jej miłości. Jej łez i westchnień, wichrem i ulewą nazwać nie można, ale to