Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/246

Ta strona została przepisana.
238
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Kleopatra. Choć dwa słowa.
Musim się rozstać, książę — nie, inaczej,
Kochaliśmy się, książę — jeszcze nie to,
Już wiem i ty wiesz dobrze, to rzecz dziwna,
W pamięci mam prawego Antoniusza,
Stąd myśli mi się plączą.
Antoniusz. Gdyby płochość
Nie była jej poddaną, mieniłbym królowę
Płochością samą.
Kleopatra. Ach, to znój nie lada
Tak smętną płochość zmuszać do uśmiechu,
I znosić jak ją znoszę. Przebacz, panie,
Mnie własne czary trują, gdy dla ciebie
Nie mają wdzięku. Czyń, co honor każe,
Nie lituj się nad mym bezsilnym szałem.
Bogowie mocni! niechaj laur zwycięski
Ten miecz uwieńczy, szczęścia kwiat niezwiędły
Uściele mu tę drogę!
Antoniusz. Chodź, kochanko;
Pożegnań chwila tak nam trwa i znika,
Ze tu zostając, za m ną szlesz twą duszę,
Ja zaś, odchodząc, żyć przy tobie muszę.

(Wychodzą).
SCENA CZWARTA.
W Rzymie. Pokój w domu Cezara.
OKTAWIUSZ CEZAR, LEPID i służba.

Cezar. Lepidzie, odtąd poznasz sam dowodnie,
Że jest i będzie myśli mej daleką
Nienawiść dla współrządzców. Z Aleksandryi
Donoszą, że poluje, gra i pije,
Hulając noc i dzień; mniej męski duchem
Niż Kleopatra, która też od niego
Mniej zniewieściałą; gońców nie przyjmuje,
Zaledwie zna swych równych: w nim się mieści
Zbiór wszystkich skaz i błędów, rozdzielonych
Na całą ludzkość.