Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/248

Ta strona została przepisana.
240
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Niesione zmiennym prądem tu i owdzie,
Aż w ruchu swym spróchnieją.
Posłaniec.Oprócz tego,
Manekrat, Menas, dwaj korsarze sławni,
Plądrują morze prując je łodziami
Wszelkiego kroju, wściekłe ich napady
Lud rzymski płoszą; brzegów zaś mieszkance
Na samą myśl truchleją, wojsko pierzcha.
Najśmielszy statek, skoro się pojawi,
Już jest schwytanym; Pompej swem nazwiskiem,
Bez walki już zwycięża.
Cezar. Antoniuszu,
Zapomnij o biesiadach. Gdyś uchodził
W porażce z pod Modeny, po zabiciu
Konsulów Pansy i Hircyusza, z głodem
Goniącym cię, powtórną wiodłeś walkę;
Choć miękko wychowany, bez odrazy,
Jak dzicy ludzie, piłeś mocz źrebięcy
I te złocone męty na kałuży,
Na które bydło parska. Twym pokarmem
Był głóg najtwardszy na najlichszym krzewie.
Jak jeleń, kiedy śnieg odziewa łąki,
Ustami rwałeś korę drzew, na Alpach;
Jak niesie wieść, spożyłeś pewną strawę
Szerzącą śmierć w zarazie; a to wszystko,
(Sromotna dziś pam iątka dla twej sławy)
Walecznie zniosłeś, tak, że twe oblicze
Zaledwie schudło.
Lepid. Żal mi go serdecznie.
Cezar. Niech własny wstyd sprowadzi go do Rzymu
I to najrychlej. Czas byśmy z nim oba
Ruszyli w pole. W tym zamiarze chcemy
Naradę zwołać, bo nieczynność nasza
Pompeja siły wzmaga.
Lepid. W przyszłej dobie
Zdolniejszym będę zdać ci wierną sprawę,
Co mamy sił na morzu i na lądzie,
By wrogom czoło stawić.
Cezar. W tym przeglądzie,
Do wspólnej pracy chciałbym się ośmielić.